Enigma cz. 6 - Kryptologia i radiowywiad II RP
Data publikacji: 2021-08-30
Ostatnia edycja: 2021-11-01
Stały adres serii wpisów o Enigmie - /blog/enigma
Tytułem wstępu
Pierwsza część niniejszego wpisu, dotycząca powstania polskiego radiowywiadu i wojny polsko-bolszewickiej była poprzednio we odcinku o kryptologii międzywojennej, a opisana tu historia polskiego ataku na Enigmę była w odcinku o historii Enigmy. Ponieważ z czasem dodałem wiele istotnych faktów, które związane są z Enigmą, ale nie mają znaczenia dla jej złamania i są wyłącznie polską historią, a do tego dzieje Biura Szyfrów nabrały wielu innych aspektów ściśle związanych z historią II RP uznałem, że najlepiej będzie napisać osobny odcinek, który będzie zawierał wszystkie polskie wątki.
Nie jest to jakieś systematyczne opracowanie, co więcej ze wszystkich odcinków tutaj z pewnością jest najwięcej sprzeczności i niedopowiedzeń, ale zostawiam to w takim stanie, bo tak wygląda nasza wiedza na ten temat. Ściśle rzecz biorąc moja wiedza, ale jak sam widzę i fachowcy mylą się tu i kierują domysłem. W jednym tylko są zgodni - źródeł jest tyle, jakby ich nie było. Szczególnie polecam dwie podlinkowane poniżej prelekcje z IPNtvPL (przede wszystkim Łukasza Ulatowskiego). Więc, choć rzecz początkowo była zlepiona z dwóch już istniejących kawałków, to stanowi odrębną całość i jest mocno względem tych kawałków poszerzona. Jest też - sprawa oczywista - do dalszego opracowania.
Więcej o międzynarodowych staraniach w tym kierunku jest w poprzednim wpisie o historii Enigmy: Enigma cz. 5 - historia Enigmy. Tutaj ograniczymy się bezpośrednio do wątku polskiego i wszystkich okoliczności bezpośrednio z nim związanych.
Powstanie polskiego wywiadu
Historia polskiej kryptologii zaczyna się w Krakowie jeszcze przed Wielką Wojną. W sztabie korpusu krakowskiego szefem wywiadu wojskowego (niem. k.u.k. Evidenzbüro Haupt Kundschaft Stelle aka HK Stelle) od 1909 był kapitan Józef Rybak. Z racji pełnionej funkcji był służbowo skierowany do kontaktu z polską konspiracją niepodległościową. Wówczas zetknął się z nim Józef Piłsudski i po początkowym okresie wzajemnej nieufności rozpoznał w nim szczerego patriotę.
Jednym z pierwszych rozkazów Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego było już 12 grudnia 1918 powołanie Oddziału Informacyjno-Wywiadowczego Sztabu Generalnego Wojska Polskiego (późniejsza "Dwójka"). Rozkazał odnaleźć Rybaka i postawił go na czele wywiadu.
Oprócz naturalnej dla towarzyszy z Legionów skłonności do armii, z której w jakiś sposób się wywodzili; o tym, że prawie wszyscy związani z polskim wywiadem byli po służbie w k.u.k. Armee, decydowało coś jeszcze.
W latach 1915-16 armie państw centralnych pokonały i wyparły wojska rosyjskie ze wschodnich guberni imperium, m.in. ziem polskich i państw bałtyjskich. W sierpniu 1916 powołano wspólne dowództwo obu armii na froncie wschodnim pod nazwą używaną dotychczas przez dowództwo niemieckie - Ober Ost. Nazwa ta dotyczy również ogromnego obszaru administrowanego przez wojska państw centralnych rozciągającego się od Ukrainy aż po Estonię.
Generalna inicjatywa wojskowa i dowództwo na szczeblu strategicznym należało do Niemców. Bardzo szybko jednak okazało się, że armia niemiecka nie radzi sobie z szyframi. Kryptologia była ich słabą stroną. Stąd wynikał podział kompetencji i sprawy wywiadu w tym także radiowywiadu i kryptologii na kierunku rosyjskim znalazł się w całości pod kontrolą austriacką (niem. k.u.k. Armee). Ponieważ było to państwo wielonarodowe i wielokulturowe, z mnogością języków mieli naturalną przewagę.
W k.u.k. Armee Polacy nie byli dopuszczani do tajemnicy szyfru. Byli oficerami wywiadu, tłumaczami, dowódcami stacji, oficerami stacyjnymi (zastępcy dowódców stacji), ale znali tylko kody łączności, umówione zestawy znaków mające określone znaczenie techniczne np. "nie słyszymy was wyraźnie". Dostawali, nadawali i odbierali szyfrogramy, ale szyfru nie znali. Znali tylko procedury łączności, wywiad i radiowywiad, ale nie od strony kryptologicznej.
Przykładem takiego żołnierza jest służący w latach 1913-15 major Teodor Iwaniszyn. W Polsce od 1918 w stopniu pułkownika, w grupie akt zdobycznych biura ewidencyjnego. Zmarł w Bydgoszczy w 1959. Formalnie w służbie szyfrowej, ale w rzeczywistości był tylko tłumaczem Andeasa Figla, który rosyjskiego nie znał.
Historycznym łutem szczęścia było to, że w austriackim Abhorchdienst pracowało wielu Polaków. Choć pilnowano by na strategiczne stanowiska awansować tylko oficerów pochodzenia austriackiego, posiedli ogromną wiedzę o rosyjskiej, a więc później i sowieckiej łączności i kryptologii. Złożyło się to z konspiracyjnym pochodzeniem założycieli państwa polskiego, którzy doskonale rozumieli wagę kryptologii.
Trochę wyprzedając bieg wydarzeń - bardzo szybko armia polska ten mechanizm zakłóciła i sprowadziła wywiad do drugorzędnej i mało prestiżowej służby. W wywiadzie nie rozbiło się karier.
Wielu Polaków służyło w oddziałach łączności armii rosyjskiej. W wojskach lądowych radiowywiad bardzo słaby, łączność była kiepska i źle zorganizowana, praca w biurach nie była wydajna. Natomiast jako pierwsi w świecie już w 1914 mieli sieć stacji pelengacyjnych kupionych za granicą. Posiadali również sprawny i umiejętnie wykorzystywany nasłuch na morzu.
Radiowywiad
Podpułkownik Rybak ściągnął do pracy w polskim wywiadzie jako swojego zastępcę znajomego z austriackiego Sztabu Generalnego Karola Bołdeskuła. Jego nazwisko wskazuje na skomplikowane pochodzenie, ale z wyboru Bołdeskuł był Polakiem. Był jednym z najlepszych w Europie specjalistów od radia. Od jesieni 1915 do sierpnia 1917 stworzył i organizował radiowywiad państw centralnych na wschód. Koordynował prace kilku austriackich i niemieckich grup radiostacji (niem. Radio Gruppe AOK / Radio Front Austro Nord), które nasłuchiwały i zbierały dane radiogoniometryczne (lokalizację) rosyjskich radiostacji od Rygi po Odessę.
Bołdeskuł zorganizował polski radiowywiad ściśle na wg najlepszych wzorów austriackich.
1 marca 1919 Rybak przeszedł na szefa oddziału organizacyjnego i Bołdeskuł zastąpił go na stanowisku szefa wywiadu.
Od końca listopada 1918 polskie radiostacje prowadziły systematyczny nasłuch sieci radiowych i ruchu radiowego państw sąsiednich. Choć jak zaraz zobaczymy bardzo niekompletny na kierunku zachodnim. Było to spowodowane nie tylko brakami kadrowymi, specjalistów od łączności radiowej, w ogóle od łączności było jak na lekarstwo. Sprzęt, który był do dyspozycji, nie prezentował ani wybitnej jakości, ani nie był w dobrym stanie. W ciągu roku udało się doprowadzić do stanu użyteczności w sumie 28 radiostacji polowych, ale z powodu awaryjności w regularnej służbie było ok. 20. Do tego dochodziło kilka radiostacji stacjonarnych.
Pierwszą polską radiostacją była zbudowana przez Niemców w latach 1915-16 na warszawskiej Cytadeli ogromna radiostacja, która miała pośredniczyć na linii Berlin - Poznań - Warszawa - Brześć Litewski, gdzie mieściło się dowództwo Ober Ost. W rzeczywistości pełniła zupełnie inną funkcję. Niemcy sami dobrze wiedzieli o słabości własnych szyfrów i nie potrzebowali używać na szczeblu sztabowym niedyskretnej i zależnej od pogody łączności radiowej. Dysponowali siecią świetnie działających dalekopisów systemu Hughesa (w nomenklaturze polskiej jeszcze do lat 50. nazywanych juzogramami). Radiostacja na Cytadeli pełniła zupełnie inną funkcję. Miała antenę rozpiętą na dwóch masztach wysokości 70 m i zasięg do 1,5 tys. km (Moskwa jest odległa o 1100 km). Po co tak wielki zasięg?
Otóż Warszawa i Kowno były to stacje radiowe i goniometryczne (tu Cytadelę wspierała stacja pelengacyjna na Mokotowie), które prowadziły nasłuch i łączność dla floty niemieckiej operującej na Morzu Czarnym - działała tam flota dalekowschodnia m.in. krążownik SMS Goeben i krążownik lekki SMS Breslau. Polacy po zdobyciu Cytadeli przez pewien czas mieli nadzieję, że druga jest w Poznaniu, co miałoby sens, gdyby chodziło o Bałtyk. Niestety okazało się, że druga jest w Kownie.
Pierwszym polskim operatorem był pochodzący ze Śląska Jan Predellok, jako żołnierz niemiecki otrzymał rozkaz zniszczenia jej, którego nie wykonał. Polacy zdobyli ją w nocy z 18 na 19 listopada 1918. To za jej pośrednictwem nowe polskie władze nawiązały pierwsze kontakty dyplomatyczne przez Szwecję.
Radionasłuch prowadzono też w kolejnych polskich radiostacjach:
- Kraków już od 4 listopada (Fort 49 Krzesławice; 5 kW dużo silniejsza niż warszawska o mocy 1,5 kW, w 1914 skonstruowana jako tymczasowa do nasłuchu)
- Poznań od końca grudnia 1918
- Lublin
- Przemyśl od stycznia 1919
- Lwów zdemolowana w listopadzie 1918, używana od wiosny 1919
Cytadelę Twierdzy Poznań Prusacy zaczęli budować 23 czerwca 1828 wg według planów Johanna Leopolda Brese'a. Została ulokowana na Wzgórzu Winiarskim, był to największy fort artyleryjski w Europie. W maju i czerwcu 1830 zostały przeniesione na północ zostały dwie wsie oraz zlikwidowany został folwark Bonin. Już w 1834 niewykończony niewykończony jeszcze fort został obsadzony.
Na początku X wieku wzniesiono budynek radiostacji z trzema masztami antenowymi. W 1918 załoga Cytadeli to było 800 żołnierzy z tego tylko 50 Polaków. Dowódca stacji radiowej sierżant Stanisław Jóźwiak należał do Polskiej Organizacji Wojskowej zaboru pruskiego. To on obsadził Polakami oddział łączności i przejął kontrolę nad komunikacją z Berlinem. Natychmiast po wybuchu powstania wielkopolskiego do Komisji Rozjemczej w Spa wysłano radiogram o realnej sytuacji w Poznaniu. By wzmocnić niemiecka obronę Poznania dowódcy planowali demobilizację żołnierzy polskiego pochodzenia. Zanim demobilizacja weszła w życie 29 grudnia na Cytadelę weszła kompania powstańcza, co zmusiło niemiecką załogę do kapitulacji.
Cytadela poznańska była miejscem formowania I Batalionu Telegrafistów Wielkopolskich. W 1919 powstał tam II Batalion. Jesienią 1919 w wyniku połączenia Wojsk Wielkopolskich z wojskiem krajowym powstały 7. Batalion Telegraficzny i 2. Batalion Radiotelegraficzny. W sierpniu 1939 ogłoszona została mobilizacja alarmowa dla wojsk łączności. 7. Batalion Telegraficzny zorganizował oddziały łączności dla Armii "Poznań" i Armii "Pomorze".
Pozostałe komendy też miały radiostacje, ale polowe i były złożone. Pierwszą zmontowano w styczniu 1919 największy numer 28, ale w regularnej służbie było ok. 20. Trzeba też wziąć poprawkę na to, że pełniły funkcje zabezpieczenia łączności na czas awarii radiostacji stacjonarnych.
Kwiecień 1920 pierwsze stacje goniometryczne, do końca wojny działały trzy.
Major, a od 1 kwietnia 1920 pułkownik Karol Bołdeskuł jest bardzo tajemniczą postacią. Stworzył podstawowe narzędzie polskiego wywiadu i w 1922 w wieku 35 lat został emerytowany. Resztę życia prawdopodobnie spędził w Warszawie. Prawdopodobnie, bo dalsze losy nie są znane. Ostatnia formalna wzmianka o nim pochodzi z 1934. Wiadomo, że w 1944 podpisał Volkslistę i potem musiał uciekać w Polski. Co go zmusiło do podpisania Volkslisty, i to w końcu wojny nie wiadomo. Również nie są znane żadne jego działania skierowane przeciwko Polsce.
Dzięki pochodzeniu większości oficerów wywiadu i służb kryptologicznych armia polska miała kompletny wgląd w cały dorobek austriackiej Abhorchdienst łącznie z wiedzą na temat rosyjskiej komunikacji. Polskie stacje nasłuchowe były wpięte w sieć z dalekopisami Hughesa na końcach. Wszystkie meldunki sowieckie z eteru Polacy mieli od razu na papierze. Teraz trzeba je było odszyfrować.
Następcą Bołdeskuła na stanowisku szefa komórki radiowywiadu (Referat Radia i Szyfrów) w latach 1923-29 był inny żołnierz z armii austriackiej major dyplomowany Franciszek Pokorny (kuzyn Hermana Pokornego). Przez większość służby był zwykłym oficerem piechoty. Czterokrotnie Krzyż Walecznych. Pokorny, Palluth i Ciężki byli wykładowcami na tajnym kursie w Poznaniu w 1929.
Potem na czele radiowywiadu aż do wojny stał kapitan Maksymilian Ciężki, który służbę w radiowywiadzie rozpoczął 24 marca 1923 na stanowisku referenta.
Sekcja Szyfrów
Pierwszym organizatorem polskich służb kryptologicznych był Eugeniusz Chilarski, również oficer armii CK Austrii. Po odzyskaniu niepodległości został przyjęty do Wojska Polskiego w stopniu kapitana. Adiutant Polskiej Wojskowej Komisji Likwidacyjnej w Wiedniu, potem przydzielony do Sztabu Generalnego, gdzie na przełomie 1918/19 kierował Sekcją Organizacyjną w Oddziale VI Informacyjnym (wywiad i kontrwywiad wojskowy), a potem od sierpnia już w stopniu majora Wydziałem Mobilizacyjnym w Oddziale I Organizacyjno-Mobilizacyjnym.
W styczniu 1919 w Oddziale VI powstała sekcja spraw organizacyjnych i szyfrów z kapitanem Chilarskim na czele.
W lutym 1919 Sekcję Szyfrów przejął kapitan Józef Stanslicki również dawny oficer CK Austrii. Opracował szyfry do komunikacji radiotelegraficznej Naczelnego Dowództwa z placówkami zagranicznymi, Dowództwami Okręgów Generalnych, dowództwami frontowymi:
- kod stacyjny - St. (Stanslicki) wraz z dodanymi cyframi rzymskimi (od I do IX)
- szyfry St. I - XL, czyli 40 odmian, tzw. zmienników, zmienianych co kilka dni.
Dowództwa frontów i dowództwa dywizji korzystały nadal z Kodu Ch. i szyfru "Sigma" opartego na wzorach austro-węgierskich.
11 maja 1919 w wyniku kolejnej reorganizacji Oddział VI przemianowano na Oddział II Informacyjny (stąd nazwa "Dwójki") z Sekcją Szyfrową w składzie.
Jan Kowalewski
Jakub Plezia od 1917 służył w armii CK na froncie rosyjskim, potem włoskim, podczas służby poznał wiele szyfrów rosyjskich, włoskich, francuskich i brytyjskich. Jako nauczyciel został zwolniony ze służby w Wojsku Polskim. W marcu lub czerwcu 1919 opracował raport w sprawie szyfrów "Tajne szyfry i sposoby porozumiewania się nimi", w którym zawarł informacje, o czym się dowiedział. Dokument uznany za nieistotny przez Dowódcę Okręgu Generalnego V Kraków pułkownika Czykiela w sierpniu 1919 dotarł do kapitana Stanslickiego. W tym samym miesiącu wydarzyło się coś jeszcze.
Jan Kowalewski maturę zdawał po rosyjsku w Łodzi, był absolwentem Szkoły Handlowej Zgromadzenia Kupców w Łodzi, później studiował chemię na Uniwersytecie w Liege. Poliglota. Znał języki niemiecki, francuski i rosyjski. Podczas Wielkiej Wojny służył w armii rosyjskiej w wojskach inżynieryjnych, więc znał rosyjską łączność. W dywizji generała Żeligowskiego został szefem wywiadu. To on stworzył polską kryptologię lat 20. A wszystko zaczęło się od przypadku.
Radiowiec porucznik Bronisław Sroka miał poważne zadanie, w czasie służby dostawał wszystkie radiogramy z nasłuchu na wschód. Musiał je przetłumaczyć i na rano dostarczyć na biurko szefa Sztabu Generalnego całą komunikację po polsku. W sierpniu 1920 jego siostra wychodziła za mąż. Porucznik Sroka bardzo chciał pojechać na ślub, ale co za pech, akurat na ten dzień wypadał mu dyżur. Za wszelką cenę chciał znaleźć zastępstwo, ale musiał to być oficer dopuszczony do tajemnicy i znający kilka języków obcych w tym rosyjski biegle. Wypadło na Kowalewskiego, który się zgodził. I tak od przysługi zaczęła się kryptologiczna kariera Kowalewskiego, która miała decydujące znaczenie i dla polskiego wywiadu i dla przebiegu wojny polsko-bolszewickiej. Po przetłumaczeniu jawnych wiadomości z czystej ciekawości zajął się szyfrogramami. Podobnie jak Friedman zainspirował się "Złotym żukiem" Poego i niespodziewanie odniósł sukces. Rozeszła się wieść, że łamie sowieckie szyfry, i już następnego dnia dostał misję zorganizowania komórki szyfrowej.
Na tym etapie w sprawach łączności nie miał poważnego doświadczenia, a kryptologia była dla niego zupełnie nową dziedziną. Jak to wspominał Plezia: Kowalewski przyjechał do niego i w trzy dni wszystkiego się nauczył.
W sierpniu Plezia 1920 zgłosił się do wojska. W stopniu porucznika pełnił służbę w komórce szyfrowej 6 Armii, potem w Sekcji Szyfrowej Wydziału II. Był szefem wydziału w zastępstwie Kowalewskiego do 1921. 28 października 1921 został przeniesiony do rezerwy i wrócił do zawodu nauczyciela. Przez cały okres międzywojenny był cywilem bez związku z polską kryptologią, nie dostał powołania we wrześniu 1939. W 1940 tworzył komórkę szyfrową ZWZ. Zamordowany 30 września 1941 w KL Auschwitz. Jego syn został profesorem mediewistyki, był wybitnym paleografem.
W latach Kowalewski 1919-24 był organizatorem i naczelnikiem Wydziału II Radiowywiadu Biura Szyfrów "Dwójki". Jego specjalnością był kierunek wschodni, który bardzo dobrze znał z własnego doświadczenia. Nauczył się czytać analizą statystyczną sowieckie szyfry i korzystał ze świetnie działającego, skutecznego nasłuchu radiowego.
Kowalewski nie tylko miał świetną intuicję i był dobrym organizatorem, rozumiał, jak bardzo się zmieniła kryptologia. Był jednym z pierwszych organizatorów kryptologii, który doceniał rolę matematyki. A Polska miała wówczas jednych z najlepszych matematyków na świecie. Już jesienią 1919 ściągnął do pracy nad szyframi profesora matematyki Stefana Mazurkiewicza.
Ponieważ według pragmatyki służbowej Wojska Polskiego do zasługi liczyła się tylko służba w jednostkach liniowych, a Kowalewski i inni oficerowie Sekcji Szyfrowej formalnie całą wojnę polsko-bolszewicką "przesiedzieli na tyłach" w sztabie, zaraz po wojnie musieli iść do linii. Kowalewski z 6 pułkiem harcerskim miał początkowo udać się do Żeligowskiego, ale ostatecznie cały oddział skierowano na Śląsk do trzeciego powstania śląskiego. Służył tam w rozpoznaniu, w oddziale II wywiadowczym razem z wieloma oficerami "Dwójki", którzy równie musieli odbyć służbę liniową. Czasem pisze się, że zajmował się wywiadem i szyframi niemieckimi. Ale Polacy nie mieli tam żadnej radiostacji, a Kowalewski bardzo słabo znał niemiecki.
1922 Krzyż Srebrny Orderu Virtuti Militari.
1923 misja w Tokio, trzymiesięczne szkolenie z kryptologii sowieckiej wojskowej i dyplomatycznej dla oficerów japońskiego wywiadu. Otrzymał najwyższe wojskowe odznaczenie Order Wschodzącego Słońca V Klasy.
1925-27 słuchacz paryskiej École Supérieure de Guerre.
1928-33 attaché wojskowy przy Poselstwie RP w Moskwie, opuścił placówkę jako persona non grata.
1933-37 ta sama funkcja w Bukareszcie.
Od 1937 szef sztabu Obozu Zjednoczenia Narodowego i dyrektor przedsiębiorstwa skupu surowców strategicznych TISSA (Towarzystwo Importu Surowców Spółka Akcyjna) związanego z Oddziałem II Sztabu Głównego.
15 stycznia 1941 mianowany kierownikiem podlegającej MSW Placówki Łączności z Kontynentem z siedzibą w Lizbonie. Stworzył obejmująca wiele krajów sieć łączności, ktorej zadaniem było przekazywanie informacji, operacje wywiadowcze, negocjacie dyplomatyczne. Odwolany z placówki 20 marca 1944 na bezpośrednie żądanie Stalina wyrażone podczas konferencji w Teheranie.
Po wojnie pozostał na emigracji w Londynie, wydawał miesięcznik East Europe and Soviet Russia i współpracował z Radiem Wolna Europa.
W 100-lecie powstania styczniowego odczytał korespondencję między Rządem Narodowym a delegacją w Londynie. Podstawą szyfru była co miesiąc inna księga Pana Tadeusza.
Zmarł w 1965 w wieku 73 lat.
Kontrprzykładem dla Kowalewskiego jest Stanisław Jakubowski, szef grupy rosyjskiej w radiowywiadzie CK po odejściu Pokornego. Służył w 3 Armii w Stanisławowie i służbę w armii austriackiej zakończył w listopadzie 1918 w Kijowie. Jechał do Warszawy, ale zaatakowała go grypa hiszpanka, stracił przytomność. Ponieważ miał na sobie mundur austriacki zaopiekowali się nim Niemcy i wieźli go na Śląsk do szpitala. Uciekł im i dotarł do Krakowa, do tworzącej się armii polskiej. Rozwadowski ściągnął go do Lwowa i tam, kiedy Jakubowski zobaczył, jaka to bieda i jaki jest stan sprzętu, zrezygnował. Powiedział, że z czymś takim nic nie zrobi i zostanie oskarżony o zdradę. W 1920 ponownie zgłosił się do służby, ale szybko został wyreklamowany, bo był prawnikiem. Wkrótce potem w 1924 umarł w wieku 40 lat. Zostawił po sobie napisane tuż przed śmiercią wspomnienia, w których opisuje swoją służbę, w tym sytuację w polskiej łączności w 1918-19.
Wojna polsko-bolszewicka 1920
Po odzyskaniu niepodległości zarówno sama granica wschodnia, jak i sytuacja za nią była sprawą bardzo zmienną i wymagająca ogromnej uwagi. Od grudnia 1919 trwało grupowanie sił sowieckich na granicy polskiej.
Jednym z ikonicznych przedstawień Lenina jest fotografia z przemówienia na ówczesnym placu Swierdłowa (od 1991 ponownie Teatralny) w Moskwie. Jest 5 maja 1920, ogromny plac pełen ludzi, pośrodku trybuna i na niej przemawia wódz rewolucji, w dynamicznym geście kieruje się do ludzi, trzymając czapkę w dłoni opartej o trybunę. U podstawy trybuny Trocki i Kamieniew. Nie słyszymy co mówi, możemy się tylko domyślać. Na tym przemówieniu wzywał do wojny z Polską. Było to nieoficjalne, ale publiczne wypowiedzenie wojny. Armia Czerwona była już gotowa. Już od grudnia 1919 zaczęło się gromadzenie wojska.
Wojna zaczęła się 20 kwietnia. Polacy zaczęli od zwycięskiego marszu na Kijów w sojuszu z Ukraińcami pod dowództwem Atamana Petlury. 4 maja zdobyli Kijowa.
14 maja rozpoczęła się ofensywa bolszewicka na Białorusi. 5 czerwca elitarna Konnarmia przełamała front. Od początku lipca generalne cofanie się polskiego frontu. Sytuacja zmieniała się dynamicznie. Tuchaczewski już 12 sierpnia dotarł do Radzymina. Kluczową kwestią było połączenie dwóch sowieckich frontów w marszu na zachód. Do głównego uderzenia skierowanego na Warszawę miały dołączyć siły Frontu Południowo-Zachodniego pod dowództwem Jegorowa i Stalina. Główną siłą uderzeniową była osławiona Konnarmia Budionnego. Ci jednak jak się okazało, mieli inne plany.
Kiedy zbliżała się do Warszawy bolszewicka nawała, choć wojsko polskie było w defensywie, polska kryptologia zwyciężała. Jednoczesny atak lingwistyczny i matematyczny. W lipcu 1920 do pracy przy szyfrach Kowalewski skierował również dwóch słynnych matematyków, których armia pierwotnie wyznaczyła do liczenia onuc: Stanisława Leśniewskiego i Wacława Sierpińskiego (tak, tego od fraktali), a potem także ich asystentów.
Tylko w lipcu 1920 przechwycili i odczytali ponad 400 sowieckich depesz, najczęściej tego samego dnia, m.in. rozkazy Tuchaczewskiego, Trockiego, Budionnego i Gaja Gaja. Od sierpnia 1919 do końca wojny ponad 2 tys. szyfrogramów, w szczycie bitwy po 20 dziennie. Cała sowiecka łączność była na stole w polskim sztabie.
O tym, jak ważne zadanie wyznaczono wywiadowi, świadczy fakt, że w polskim nasłuchu działało 6 z wszystkich 20 posiadanych przez nas radiostacji. Polacy mieli niewiele radiostacji. Armia Czerwona z konieczności własne na nich opierała swoją łączność. Dla porównania - sama Konnarmia miała ich 30.
Armia Czerwona systematycznie zmieniała klucze, czasem nawet co tydzień. Polakom odtworzenie klucza zajmowało początkowo dwa / trzy dni, potem już tylko godziny.
12 sierpnia w krytycznym momencie operacji warszawskiej Armia Czerwona wprowadziła szyfr "Rewolucja" (ros. Революция). Pamiętacie, jak Painvin tuż przed ofensywą niemiecką w czerwcu 1918 musiał zmagać się ze zmianą szyfru i jak jego sukces zapewnił sukces armii francuskiej? Dwa lata i dwa miesiące później dokładnie taka sama sytuacja miała miejsce w Polsce. Szyfr Rewolucja był dwustopniowy, ale wystarczyły trzy godziny intensywnej pracy Kowalewskiego i Mazurkiewicza, żeby odczytać ten meldunek. Kowalewski z pominięciem drogi służbowej i by nie tracić czasu na tłumaczenie, zadzwonił do Belwederu do Piłsudskiego i przeczytał sowiecki rozkaz w oryginale.
Złamali ponad 100 szyfrów Armii Czerwonej, odczytali tysiące tajnych wiadomości. Co więcej, wiedza zdobyta z tego źródła była przekazywana dalej tak, że sowieci nigdy nie dowiedzieli się, jak łatwo było ich przeczytać. Znaczenie udziału kryptologów podczas bitwy warszawskiej zostało odkryte dopiero w latach 90.
Kowalewski w 1922 otrzymał Krzyż Srebrny Orderu Wojskowego Virtuti Militari. Wręczając go, generał Władysław Sikorski powiedział:
To za wygraną wojnę panie kapitanie!
Szefem "Dwójki" od lipca 1920 był major Ignacy Matuszewski, Piłsudski o udziale wywiadu w tej wojnie powiedział:
Była to pierwsza wojna, którą Polska prowadziła od wielu stuleci, w czasie której mieliśmy więcej informacji o nieprzyjacielu niż on o nas.
Dwaj matematycy zatrudnieni przez Kowalewskiego: Mazurkiewicz i Sierpiński do 1924 zajmowali się szyframi sowieckimi i sprawę tę zgłębili tak, że sowiecka łączność nie miała przed Polakami żadnych tajemnic. Podsumowując: należy podkreślić, że z wyjątkiem kilku poważnych szyfrów dyplomatycznych aż do września 1939 czytaliśmy całą sowiecką łączność w eterze. Dlaczego zatem uderzenie 17 września było zaskoczeniem? Jednostki biorące udział w operacji zachowywały ciszę radiową.
Łączenie metod lingwistycznych znanych z czasów szyfrów klasycznych i zaawansowanej analizy matematycznej stało się polską tradycją w całym okresie międzywojennym i pozwoliło na złamanie Enigmy.
Radiowywiad na kierunku niemieckim
Z powodu powagi zaangażowania na wschodzie i słabości Niemiec aż do 1924 pogrążonych w ciężkim kryzysie powojennym, w polskim radiowywiadzie kierunek zachodni pojawił się dopiero w 1923 w ramach reorganizacji wojska.
Nałożyły się na to problemy finansowe i organizacyjne. Polski wywiad zawsze cierpiał na braki kadrowe. Sztab nie doceniał jego znaczenia, a służba była niewdzięczna, pozbawiona prestiżu i nie liczyła się tak jak służba w jednostce liniowej. Wywiad działał w perspektywie wielu lat i nie mógł się chwalić swoimi sukcesami. Jak tu zrobić karierę?
Nasłuchem na wschód zajmowało się dowództwo 2 Armii polskiej generała Śmigłego-Rydza ze sztabem umieszczonym w Lidzie, i to oni mieli wszystkie jeszcze działające radiostacje. Dopiero po podpisaniu pokoju ryskiego 18 marca 1921 rozpoczęto demobilizację. We wrześniu 1922 przemianowano 2 Armię na Inspektorat Armii nr I. Radiostacje można było relokować.
W 1923 powstał kompleksowy plan stworzenia nowoczesnego radiowywiadu równo podzielonego na Niemcy i Rosję po 3 plutony. Każdy pluton / stacja to grupa dwóch, trzech radiostacji z zapleczem. Sytuacja kadrowa i materiałowa była tragiczna. Nie było nowego sprzętu, a dotychczasowy był w fatalnym stanie. Brakowało etatów, warunki służby były opłakane, brakowało specjalistów, radiostacje polowe ze względu na stan nazywane "starymi katarynami" jeździły w cyrkowych budach, latem upał, zimą mróz. Stacjonarne były też źle wyposażone. Brakowało nawet papieru i ołówków.
Odcinek niemiecki był bardziej wymagający od wschodniego z powodu kilkuletniej przerwy i trudniejszego przeciwnika. Okazało się, że nie mamy żadnej wiedzy o niemieckich szyfrach. Zaczęto gromadzić literaturę. Pracowało tam kilka radiostacji:
- Kraków
- Poznań
- Inowrocław
- Rozewie w okresie letnim, zimą na okrętach zadokowanych w Gdańsku; W 1925 zlikwidowano ten system i przesunięto pluton do Starogardu (do pomiarów ruchu Reichsmarine na Bałtyku współpraca ze stacją goniometryczną w Wilnie)
I taki stan był do WWII
Referat D komórka szyfrowa.
Niestety aż do 1925 nic nie odczytano. Wtedy skierowali się z prośbą o pomoc do Francuzów. Nawiązano kontakty z Service de Renseignement. W 1928 szef radiowywiadu Pokorny pisze, że sporadycznie osiągają sukcesy, ale nie ma generalnej, skutecznej metody i sukces jest kwestią przypadku, czasem po kilku miesiącach udaje im się odczytać meldunek, a szyfr był ważny tylko jeden dzień.
W 1926 na Politechnice Warszawskiej zorganizowano kurs kryptologiczny: ukończyli go Stanisław Tolik i Wacław Nojman.
Ponieważ nie odczytywano żadnych depesz Reichsmarine, to przejście na Enigmę pozostało niezauważone. W 1928 Reichsheer zaczyna używać Enigmy i da się dostrzec, że szyfrogramy nie mają widocznych frekwencji. Po analizie okazało się, że jest to szyfr maszynowy, szybko skojarzono go z Enigmą.
W 1929 major Antoni Szymański szef Referatu Niemcy w raporcie w ogóle nie odnotował radiowywiadu jako źródła, nie pisze o żadnych danych pochodzących z radiowywiadu. Dla porównania ze wschodem: z wyjątkiem zaawansowanych szyfrów dyplomatycznych czy pięcioliterowych, czytali wszystko, a ruch był bardzo intensywny. Nie archiwizowano szyfrogramów, wyciągano ważne informacje i wszystko szło do ognia. Rocznie palili 40 tys. szyfrogramów. W sprawozdaniach zawsze było wyszczególnione źródło informacji i radiowywiad na wschód stanowił ważne źródło.
15 lipca 1928 Reichsheer zaczął nadawać pierwsze komunikaty z szyfrem maszynowym. Polacy je przechwytywali, ale kryptolodzy w sekcji niemieckiej polskiego radiowywiadu nie potrafili ich przeczytać. Od tego wydarzenia datuje się zainteresowanie polskiego wywiadu Enigmą.
W styczniu 1929 następcą Franciszka Pokornego na stanowisku szefa Referatu Radiowywiadu (a potem Biura Szyfrów) zostaje major Gwido Langer. Jego zastępcą i szefem sekcji niemieckiej (Referat BS4) był kapitan Maksymilian Ciężki, w "Dwójce" od marca 1923. Oficjalnie kierownictwo BS4 objął 1 stycznia 1933.
Wytwórnia Radiotechniczna AVA
Jedną z osób, która nieustannie przewija się przy omawianiu sprawy Enigmy, jest inżynier Antoni Palluth. Był zasłużonym łącznościowcem z 1920, ale nie związał się z armią, odszedł z wojska w 1922 w stopniu sierżanta.
W 1927 przy ulicy Nowy Świat 43 powstaje mały warsztat. Założycielami oprócz Pallutha byli bracia Stanisław i Ludomir Danilewicz oraz Edward Fokczyński. Łączyła ich pasja do krótkofalarstwa. Interes się rozwinął, i już po roku byli poważną fabryką - Wytwórnia Radiotechniczna AVA spółka z ograniczoną odpowiedzialnością. Na Nowym Świecie pozostało biuro, a produkcję prowadził zakład przy ul. Stępińskiej 25.
Produkowała specjalistyczny sprzęt radiotechniczny wysokiej klasy, na podzespołach zagranicznych, dla służb takich jak Straż Graniczna, KOP, marynarka wojenna. Kontrowersje co do cen, ale kupowane za granicą byłoby o wiele droższe. Nikt inny w Polsce nie był zdolny do takiej produkcji. Zatrudniali specjalistów najwyższej klasy.
Od 1934 urządzenia kryptograficzne dla potrzeb Biura Szyfrów. Odegra poważną rolę w ataku na Enigmę.
Polskie Enigmy
Zanim przejdziemy do polskiego ataku na Enigmę, warto omówić sprawę polskich, tzn. posiadanych przez instytucje II RP maszyn Enigma i wyprodukowanych w Polsce kopii. Posiadanie sprzętu, nawet w starszej wersji jest dla dekryptażu sprawą o fundamentalnym znaczeniu.
Wiedza dotycząca wywiadu z natury rzeczy jest niepełna. Bezpośrednio w trakcie lub zaraz po wydarzeniach jest utajniona. I jest trzymana w tajemnicy tak długo, że kiedy możemy już mówić o pełnym ujawnieniu, źródeł jest niewiele i często są ze sobą sprzeczne. Tak jest w przypadku polskich maszyn Enigma.
Czy w ogóle Polacy posiadali te maszyny, oryginalne niemieckiej produkcji? Mieli, ale nie wiadomo dokładnie ile, kiedy i w jaki sposób zostały pozyskane, jakie to były wersje i do czego ich używano.
Bardzo często pojawia się informacja, że zimą 1927/28 Niemcy nagle zażądali zwrotu przesyłki przez pomyłkę skierowanej do polskiej filii niemieckiego przedsiębiorstwa. Zadeklarowano urządzenie radiowe. To wzbudziło podejrzenia w Urzędzie Celnym w Warszawie, który powiadomił "Dwójkę". Ponieważ było to sobotnie popołudnie, polscy eksperci mieli więc dość czasu, by dyskretnie otworzyć przesyłkę. Okazało się, że jest to cywilna Enigma. Została sfotografowana, pomierzona i zwrócona bez wzbudzania podejrzeń. Pisze o tym Rejewski, więc jest to wiarygodne, ale nie ma niezależnego potwierdzenia w innych dokumentach.
Natomiast już w październiku 1928 Polacy otrzymali ofertę nabycia Enigmy i z niej skorzystali. Długo uważano, że pośrednikiem był słynny polski agent działający w Berlinie, Jerzy Sosnowski. Okazuje się jednak, że był to ktoś inny również mający na imię, lub używający imienia Jerzy o pseudonimie "Matys", do tej pory nie udało się ustalić jego tożsamości. Kupiono wtedy dwie Enigmy, jedną cywilną, drugą wojskową. Przy czym pamiętajmy, że wojskowa Enigma w 1928 to mogła być pierwsza Enigma Reichsmarine lub pierwsza Enigma sił lądowych znana później jako Enigma Abwehry, tak czy inaczej bez przełącznicy kablowej i mająca inne uzwojenia (wzory) walców niż Enigma I. Sosnowski miał związek z Enigmą, ale bardzo pośredni; używając nasłuchu z Enigmy, potwierdzono wiarygodność agenturalnych wiadomości Sosnowskiego (np. powstanie kolejnego dowództwa mobilizacyjnego Wehrmachtu). Natomiast z jego dokumentów nie było żadnych informacji o Enigmie, choć były instrukcje, by ich szukać.
Maszyna handlowa umożliwiła atak ze znanym jawnym tekstem i bezpośredni wgląd w mechanikę rotorów.
W 1930 Langer przedstawił plan zdobycia lub zbudowania 60 własnych maszyn Enigma. Jak stwierdził, można sprzęt kupić od Niemców i zmodyfikować go tak, że sami nie złamią. Dowodził, że gdyby każda Enigma wysyłała 5 szyfrogramów dziennie, to szyfr się powtórzy za 500 lat. Nic z tego planu nie wyszło.
Po analizie maszyn i szyfrogramów Enigmy Polacy zbudowali 13 polskich maszyn Enigma. Z 6 z nich złożyli pierwszą Bombę Rejewskiego. Produkcją zajmowali się technicy z fabryki AVA.
- Dwie zostały w sierpniu przekazane aliantom: jedną wywieziono do Paryża, drugą do Londynu.
- Francuzi z Enigmą dostarczoną przez Langera nic nie zrobili, dopiero Palluth przywiózł plany techniczne i wykonali swoją kopię w Paryżu w 1939.
- Podczas ewakuacji we wrześniu 1939 Lange zabrał dwie i przez Rumunię przywiózł do Francji, inżynier Palluth dostarczył dokumentację techniczną.
- Reszta, czyli 9 polskich maszyn Enigma zostały zniszczone podczas ewakuacji w Łucku. Do tej pory nie znaleziono żadnych części, choć Langer w 1946 pozostawił mapkę, gdzie przebywali.
Już w XXI wieku historyk Łukasz Ulatowski znalazł dokumenty, z których wynika, że polskie MSZ miało kupione, niemieckie 4 Enigmy. Jak się tam znalazły, jakie to były wersje i do czego służyły, nie wiadomo.
Nie znalazłem żadnych informacji czy Niemcy wiedzieli o polskich Enigmach, kupionych i wyprodukowanych. Raczej nie wiedzieli.
Kurs w Poznaniu
Analiza statystyczna na niemieckich szyfrogramach dowiodła, że niemiecka komunikacja używa szyfrowania maszynowego. Dotychczasowe metody lingwistyczne są bezradne. Nawet zwykle ręczne szyfry niemieckie były poza naszym zasięgiem. Reichsmarine w ogóle nie czytaliśmy. Trzeba było przełamać impas. Polacy mieli doświadczenie w angażowaniu matematyków w łamaniu szyfrów. Zaczęto od podstaw.
Ze względu na wymaganą znajomość języka niemieckiego wybrano Uniwersytet Poznański. W styczniu 1929 na terenie Cytadeli (w budynku poznańskiej Komendy Miasta?) zorganizowano tajny kurs kryptologii, na który zaproszono wybranych matematyków, m.in. najzdolniejszych uczniów profesora Zdzisława Krygowskiego, byli to: Marian Rejewski, Jerzy Różycki i Henryk Zygalski. Wykładowcami byli przyjeżdżający z Warszawy:
- major Franciszek Pokorny (kierownik Referatu Radio i Szyfrów)
- kapitan Maksymilian Ciężki
- inżynier Antoni Palluth (cywilny pracownik Biura, współwłaściciel warszawskiej Wytwórni Radiotechnicznej AVA).
Cała ta szóstka odegra kluczową rolę w dekryptażu Enigmy. O kursie poznańskim pisze szczegółowo Zdzisław Jan Kapera.
Kurs trwa kilka miesięcy, zajęcia odbywały się dwa razy w tygodniu, wieczorami. 10 lat później Marian Rejewski we Francji odkrył, że był prowadzony na podstawie książki generała Marcela Givièrge "Cours de cryptographie" z 1925. Rejewski wprawdzie nie zdał egzaminu, bo w tym czasie był w Getyndze. Dołączył do zespołu później.
Jesienią 1930 powołano ekspozyturę radiowywiadu przy poznańskiej ekspozyturze nr 3 i zatrudniono 8 najzdolniejszych absolwentów kursu. Po godzinach łamali niemieckie szyfry. Pierwszym szefem był Stanisław Walter, o którym nic nie wiadomo, prawdopodobnie był to cywilny urzędnik. Od 1930 placówką kierował Zygalski.
Rejewski:
Po zakończeniu kursu stworzono w Poznaniu małą ekspozyturę Biura Szyfrów, mieszczącą się w suterynach Komendy Miasta, znajdującej się wówczas przy ul. św. Marcina w bezpośrednim sąsiedztwie Zamku. A ponieważ w Zamku mieścił się Instytut Matematyczny, przeto lokalizacja ekspozytury była niezwykle dogodna dla tych kilku osób, które zaangażowano do pracy, to jest dla mych kolegów kończących studia i dla mnie, będącego wówczas asystentem Instytutu.
Biuro Szyfrów
Latem 1931 nastąpiła reorganizacja i z połączenia Referatu Radiowywiadu oraz Referatu Szyfrów Własnych powstało Biuro Szyfrów z siedzibą w Pałacu Saskim w Warszawie (siedziba Sztabu Generalnego). Jego pierwszym i głównym zadaniem było złamanie Enigmy.
We wrześniu 1932 poznańska ekspozytura została rozwiązana, a Rejewski, Zygalski i Różycki zostali przeniesieni na pełny etat do warszawskiego Biura Szyfrów. Ich pierwszym zadaniem był szyfr ręczny i dość szybko ustalili metodę łamania go w ciągu kilku minut. Do września 1939 te szyfrogramy były czytane regularnie. Zajmował się tym rotmistrz Stefan Żukotyński, regularny alkoholik, mający 25 nagan, ale człowiek nie do zastąpienia. Szef wydziału Wywiadowczego Stefan Mayer strasznie narzekał, że muszą takiego pijaka trzymać.
Biuro Szyfrów składało się z czterech Referatów:
- 1 szyfry własne
- 2 szyfry sowieckie (na czele Graliński, który był tylko kryptologiem, nie miał zdolności organizacyjnych)
- 3 nasłuch na wschód
- 4 nasłuch na Niemcy szyfry i radiowywiad jednocześnie, szef tego referatu Maksymilian Ciężki był obłożony obowiązkami, był zastępcą Langera, był też odpowiedzialny za organizację sieci łączności własnej oraz zapewnienie szyfrów dla kontrwywiadu, do tego dochodziła organizacja kontrwywiadu radiowego (planowany Referat 5)
W połowie lat trzydziestych dokonano ogromnej inwestycji. Przy rocznym budżecie całego wywiadu 8 mln, w ciągu trzech lat wydano 1,5 mln na nowy ośrodek radiowywiadu w podwarszawskich wówczas Pyrach (włączone do stolicy w 1951). Wszystko zostało wysadzone w powietrze we wrześniu 1939, obecnie na tych fundamentach znajduje się Archiwum MSZ. Co do lokalizacji: Archiwum MSZ znajduje się na ulicy Tanecznej (równoległa Puławskiej), ściśle rzecz biorąc jest to Grabów, sąsiadujący z Pyrami od północy. Część radiotechniczna była w Lesie Kabackim przy ulicy Leśniej w obecnym Centrum Operacji Powietrznych.
Ośrodek był głęboko zakonspirowany, pracowników dowożono specjalnym autobusem zakamuflowanym na autobus kursowy ówczesnego odpowiednika PKS.
1936 oddano do użytku stację G (jedynka to stacja na Cytadeli). Posiadała trzy maszty kratownicowe wysokości 40 m, łamane (składane) na wysokości 25 m.
We wrześniu 1937 zostało tam przeniesione całe Biuro Szyfrów, wszystkie cztery referaty i laboratorium łączności. Był to już najwyższy czas, bo Pałac Saski był pod obserwacją Abwehry.
To było wszystko, co dowództwo było w stanie zrobić dla radiowywiadu. W całym Biurze Szyfrów pracowało może z siedmiu oficerów, do tego dochodził liczny personel pomocniczy. Ile razy pojawiała się kwestia wydatków odpowiedzialni za to szef Sztabu Generalnego Wacław Stachiewicz i generalny inspektor Sił Zbrojnych Edward Śmigły-Rydz reagowali z ogromną niechęcią. Cały wywiad to było 300 etatów, radiowywiad 80.
Kiedy było wiadomo, że zbliża się wojna, w 1937 powstał plan kompleksowej odnowy i rozbudowy radiowywiadu. Proponowano powołanie 30 plutonów radiowywiadowczych. Sprzęt zaprojektować i wykonać miała AVA. Stachiewicz zaciekły państwowiec i etatysta nawet nie chciał o tym słyszeć. Zadecydował, że produkcji dla wojska nie podejmie prywatna spółka, co więcej mająca personalne powiązania z Biurem Szyfrów, ale firma państwowa - powołane w 1931 Państwowe Zakłady Tele- i Radiotechniczne. Radiostacje to miały być Fiaty M2, bo z Fiatem mieliśmy poważne, perspektywiczne umowy. Tak się jednak składa, że w tym czasie były Zakłady zajęte ogromnym zamówieniem dla wojska. Kiedy miały pojawić się jakieś wolne moce? W grudniu 1942.
Na przełomie 1938/39 Stefan Mayer prosił o choćby jedną radiostację dla celów szkoleniowych, bez skutku.
Współpraca z Francją
Na samym początku Polacy otrzymali ogromną pomoc od Francuzów. Oficerem, który bezpośrednio i z ogromną energią zajmował się Enigmą, był kapitan Gustave Bertrand. Ze źródła agenturalnego pozyskał instrukcje obsługi i zestaw kodów dziennych. Francuska Section du Chiffre nie potrafiła spożytkować tych materiałów, więc szukał pomocy u Brytyjczyków, ale oni również byli bezradni. W tej sytuacji zdecydował się na współpracę z Polakami. W grudniu 1931 był w Warszawie. Zawarł umowę, że będzie przekazywał wszystkie zdobyte materiały, a jeśli dzięki nim Polakom uda się Enigmę złamać, w zamian przekażą treść odczytanych szyfrogramów.
Polskim łącznikiem był major Gwido Langer szef polskiego radiowywiadu. Nie wiadomo jaką część tych danych przekazano polskim kryptoanalitykom. Na pewno nie wszystko, może nie chcąc uzależnić polskich kryptologów od danych wywiadowczych, a może dlatego, że zobowiązał się do przekazania z powrotem wszystkich informacji uzyskanych dzięki francuskiej pomocy.
Z francuskiego punktu widzenia sprawa się okazała niewarta ryzyka i wydanych pieniędzy. Natomiast pozyskane tą drogą informacje znacznie skróciły Polakom drogę do odczytania Enigmy. 7 grudnia 1931 pierwsze dokumenty zostały przekazane polskiemu wywiadowi. W 1932 Bertrand przekazał dwa dokumenty: "Instrukcja obsługi szyfru maszynowego" i klucze dnia na październik i grudzień 1931. Ogółem w ciągu kilku następnych lat Francuzi przekazali ustawienia klucza na łączny okres 38 miesięcy.
Do lata 1939 Polacy nie przekazali na temat Enigmy żadnych informacji ani Francji, ani UK.
Lacida
Znana też jako LCD. Polska maszyna szyfrująca, elektromechaniczna, rotorowa zaprojektowana w 1929-1930 przez Biuro Szyfrów do łączności sztabowej. Nazwa brała się z nazwisk twórców: Karola Gwidona Langera, Maksymiliana Ciężkiego i któregoś z braci Danilewiczów (Leonarda Stanisława lub Ludomira).
W lutym 1933 zamówiono w Wytwórni Radiotechnicznej AVA. Było to słabe urządzenie, o którym niewiele wiadomo. Marian Rejewski dokonał bardzo negatywnej oceny.
Składała się z trzech części:
- klawiatura Remingtona
- w tej samej skrzynce zespół elektromagnesów i przełącznik szyfr-deszyfr
- skrzynka szyfrowa, mieszacz składający się z 8 walców:
- 3 ruchome
- 3 nieruchome z możliwością ustawienia (klucz)
- 2 nieruchome ze stałym położeniem, znajdowały się na końcach
Atak na Enigmę
Czasem polski atak na Enigmę określa się kryptonimem "Operacja Wicher". Nie ma źródeł na tę nazwę. Wicher pojawia się raz i jest to kryptonim placówki.
Bałtyk był rozpoznany przez Polaków radiowo, ale szyfrów jednostek morskich nie czytaliśmy. Szyfrogramy zewnętrznie wyglądają tak samo, więc Enigmy w ogóle nie dostrzeżono. Natomiast szyfry wojsk lądowych sporadycznie były łamane, znano je lepiej i zauważono, że szyfr wygląda inaczej, nie ma frekwencji.
Zespół Rejewskiego pracujący na pełen etat w warszawskim Biurze Szyfrów początkowo zajmował się szyfrem ręcznym.
W grudniu 1931 Bertrand jest w Warszawie i dostarcza pierwsze dokumenty. W 1932 po dwóch latach pracy nad szyfrem Enigmy Ciężki stwierdził, że nie dadzą rady i poprosił Rejewskiego o pomoc. Pokazał maszynę i zapytał, czy widzi szansę na jej złamanie. Zadanie wyglądało na niewykonalne, ale można je było rozbić na poszczególne elementy i nimi się zająć. Rejewski w ciągu sześciu tygodni stworzył zespół 8 równań z 6 niewiadomymi, potem dzięki inżynierii i znajomości maszyny zdołał zejść do 4 niewiadomych, a to już dawało szansę na sukces.
Polacy wiedzieli, że w wojskowej Enigmie jest łącznica kablowa (niem. Stopselstellung) i każda wiadomość ma indywidualny klucz. Z powodu niskiej jakości sygnału Niemcy dublowali klucz (więc było to sześć znaków nadanych tekstem jawnym) - Rejewski szukał wzorców na tej podstawie. Ponadto założył, że w większości przypadków tylko pierwszy walec się porusza (jak się później okazało, było to słuszne dla 21 na każde 26 znaków, tj. ok 80%).
Ustawienia łącznicy dostał od wywiadu francuskiego, wzór walca wprowadzającego (kolejność alfabetyczna) podpowiedziała mu intuicja. Mając te dane, był w stanie odtworzyć wzór pierwszego walca, a ponieważ Niemcy zmieniali kolejność walców raz na kwartał, odtworzył wzorce dwóch pozostałych, a także walca odwracającego.
W tym okresie niewiadome elementy zostały ograniczone do:
- indywidualny klucz depeszy, czyli początkowe ustawienia walców - błędy szyfrantów, początkowo zdarzało się kodowanie klucza wg wzoru AABBCC, lub powtarzanie go, po pewnym czasie sprawa ta uległa regulacji, ale w pierwszym okresie ułatwiło to wydedukowanie uzwojenia walców
- ustawienia łącznicy, zmieniane codziennie - ustalano metodą rusztu, wyszukiwano takie ustawienie, które daje znany początek wiadomości: zwykle tekst jawny zaczynał się od ANX (niemieckie "do" i X, który był znakiem przestankowym)
- kolejność walców, zmieniana raz na kwartał
W grudniu 1932 Rejewski osiągnął sukces, w nowatorski sposób wykorzystując teorie kombinatoryczne. Opracował tzw. metodę rusztu opartą o założenie, że łącznica kablowa zamieniała tylko 6 par liter.
Polakom pomagały błędne niemieckie rutyny łączności:
- stosowanie przewidywalnych ustawień walców typu ABC, dzień później DEF itp
- wysyłanie typowych wiadomości ćwiczebnych nie zmienianych przy zmianie kryptosystemu, typu "Wann wurde Friedrich der Grosse geboren?". Ciężki poznał te wiadomości podczas służby w 1917
- życzenia noworoczne w grudniu 1932, bardzo krótkie i powtarzalne depesze wysyłane masowo - "herzlichen Wünsche"
Od razu zmechanizowano dekryptaż. Rejewski stworzył cyklometr, narzędzie do układające katalog z permutacjami. Umożliwiło to stworzenie w ciągu niecałego roku katalogu charakterystyk dla 105_456 możliwych ustawień walców (17_576 możliwych pozycji razy sześć możliwych sekwencji kolejności walców). Był gotowy w czerwcu 1934. Umożliwiło to odczytanie prawie z marszu systemu łączności Luftwaffe wprowadzonego w 1935. Ustalenie kodu dziennego zajmowało około 15 minut. Był to najlepszy okres działalności Biura Szyfrów.
Po tym wielkim sukcesie kryptolodzy zostali wynagrodzeni. W lipcu nastąpiła renumeracja. Rejewski wtedy zarabiający 440 zł otrzymał 1,5 tys. zł nagrody. Ciężki 3 tysiące. Rejewski szybko kupił w Bydgoszczy drogie mieszkanie. Ich zarobki rosły szybko, Rejewski w 1938 zarabiał już 715, Michałowski i Palluth po 818 zł. Potrzebna była ochrona kontrwywiadowcza. W lutym 1935 wywiad bardzo pozytywnie ocenił wartość materiału nadsyłanego przez BS4, pochwała dla Ciężkiego i Michałowskiego.
Ta hossa skończyła się w 1936, kiedy to Wehrmacht zwiększył częstość zmiany kolejności walców:
- od 1 lutego co miesiąc
- od 1 października co dzień
Ostatni raport z szyfrogramami starego systemu 16 stycznia 1936.
Dodatkowo 1 października 1936 Niemcy zwiększyli liczbę połączeń na łącznicy kablowej Enigmy.
Metoda rusztu miała za małą wydajność, ale Polacy posiadali już katalog charakterystyk. W BS4 zatrudniono zaufanych ludzi zajmujących się rutynowym łamaniem szyfrów, zostawiając matematykom prace badawcze.
W maju 1937 Kriegsmarine zmieniła sposób przydzielania indywidualnego klucza depeszy, od teraz na podstawie tablic dwuznaków. Początkowo wciąż udawało się odczytywać wiadomości, bo były one dzielone na kilka części, a kolejne zaczynały się od FORT (niem. Fortsetzung). Metodę tę alianci nazwali Fortyweepy.
2 listopada 1937 wprowadzono nowy walec odbijający Bruno - używany dotąd katalog stał się bezużyteczny, trzeba było stworzyć następny. W styczniu 1938 był już gotowy.
Pułkownik Mayer szef Wydziału Wywiadowczego:
[...] nasi kryptolodzy całkowicie opanowali metodę przechwytywania i odczytywania niemieckich radiogramów szyfrowanych przez Enigmę. W styczniu 1938 r. wykonano dwutygodniowe badania nad rozszyfrowaniem przechwyconych materiałów Enigmy. Wówczas rozszyfrowano ok. 75% tych materiałów.
15 września 1938 Niemcy wprowadzili nową procedurę szyfrowania, ustawienia walców nie zmieniały się z dnia na dzień, ale były inne dla każdej wiadomości. Drugi katalog charakterystyk stał się bezużyteczny, a przy tak częstych zmianach tworzenie kolejnego nie ma sensu. Polacy zaczęli podejrzewać, że ktoś donosi Niemcom o postępach prac. Skończyło się regularne czytanie Enigmy.
W październiku 1938 Marian Rejewski wymyślił sprzętowy atak na szyfr Enigmy w oparciu o teorię cykli - sześć sprzężonych polskich kopii Enigmy napędzanych silnikiem elektrycznym (trzy walce można było ustawić na sześć sposobów) w ciągu 2 godzin odnajdywała klucz dzienny. System działał, dopóki klucz wysyłano podwójnie. Maszyna wykonywała pracę 100 ludzi. Prawdopodobnie ze względu na cykanie nazwano je bombą. Nazwa ta później się utrwaliła i była używana również przez Brytyjczyków. Redukowała możliwe ustawienia walców. Do połowy listopada skonstruowano sześć takich bomb (lub jedną, a składała się z sześciu polskich maszyn Enigma - tu źródła się różnią).
Nową formę katalogu charakterystyk stanowiły płachty Zygalskiego, za ich pomocą czytano szyfrogramy. Ręcznie wyprodukowano 2 komplety po 26 płacht, było to czasochłonne i wymagało ogromnej precyzji. Otwory wykonywano żyletkami, w każdej płachcie było ich ok. 1000. Już w tym momencie Biuro Szyfrów docierało do granic możliwości finansowych i organizacyjnych.
Do 1938 czytaliśmy około 75% przechwyconego ruchu Enigmy.
Latem 1938 wywiad polski otrzymał wiadomość od agenta bydgoskiej ekspozytury nr 1210, Ottona Bacha, pracownika łączności Luftwaffe w Magdeburgu. Z instrukcji szyfrowej, którą przekazał, wynikało że w razie nieuniknionego nadejścia wojny zostaną wprowadzone dwa kolejne typy walców.
Stało się to 15 grudnia. Wprowadzono dla nowe typy walców. Bomba i płachty Zygalskiego w liczbie posiadanej przez Polaków były nieprzydatne.
1 stycznia 1939 zwiększyli liczbę połączeń łącznicy kablowej z od 5 do 8 do między 7 a 10.
To jeszcze nie oznaczało, że Polacy byli bez szans.
- wciąż można było odczytywać wiadomości, w których nie użyto żadnego z nowych walców, jak pisze Rejewski było raz na 10 razy
- SD SS i NSDAP wciąż używały starego systemu i starych ustawień. Dzięki temu Rejewski już na początku 1939 był w stanie odtworzyć uzwojenia dwóch nowych walców
Tym razem jednak miał przeciwko sobie matematykę. 5 typów walców na trzech pozycjach można ustawić na 60 sposobów. Potrzebne było dodatkowe 54 bomby. Obliczono, że na samą produkcję potrzebnych kolejnych 1560 płacht Zygalskiego, zakładając że byłyby na to środki, trzeba kilku lat. A środków nie było ani na nowe bomby, ani na płachty. 1939 potrzeba zwiększenia budżetu ze 100 tys. do miliona, niemożliwe. Tymczasem Anglicy mieli i ludzi i środki, wpadli też na pomysł jak zmechanizować pracę i wykonali je w okresie sierpień - listopad 1939.
Jak to napisał Rejewski, gdyby co sekundę sprawdzać każde kolejne ustawienie, sprawdzenie wszystkich możliwości zajęłoby 2000 lat. Tylko dalsza mechanizacja dekryptażu i nowe metody dawały szansę na dalszy atak. Tutaj możliwości mieli tylko Brytyjczycy.
Rejewski:
we quickly found the [wirings] within the [new rotors], but [their] introduction ... raised the number of possible sequences of [rotors] from 6 to 60 ... and hence also raised tenfold the work of finding the keys. Thus the change was not qualitative but quantitative. We would have had to markedly increase the personnel to operate the bombs, to produce the perforated sheets ... and to manipulate the sheets
Pułkownik Mayer o pracy BS4:
łącznie z kryptologią wnosił stale pewną ilość materiału informacyjnego, uzupełniając obraz sytuacji nieprzyjacielskiej.
Czytając wiadomości SD, polski wywiad otrzymywał cenne informacje o sytuacji w Rzeszy i działaniach wywiadowczych.
1 lipca (lub sierpnia) 1939 również SD wprowadziła nowy system.
Wg Rejewskiego szyfrogramy SD czytaliśmy do 1 lipca. Ulatowski znalazł depesze z 25 sierpnia 1939, możliwe, że było to przy pierwotnym zestawie walców. Mieliśmy informacje o działalności niemieckich organizacji paramilitarnych i prowokacjach SA i Deutsches Bund.
Niektórych akt nie archiwizowano, co się dało, zniszczono we wrześniu 1939. Wielu oficerów zginęło lub nie pozostawiło wspomnień, zresztą w tej specjalności nawet wspomnienia nie są pewnym źródłem. Znane są archiwa rosyjskie Oddziału II, ale dotyczą one tylko wschodu, o sprawach niemieckich nie ma nic.
W szczycie operacji wydajność BS4 była tak wielka, że wiele spraw przepadało, bo nie dawali rady ich przerobić, słabość organizacyjna wywiadu. Do września 1939 przechwycono 100 tys. szyfrogramów Enigmy.
Jednym z ostatnich ważnych sukcesów BS4 był dekryptaż akcji paszportowej w październiku 1938, kiedy to Niemcy w trybie pilnym wyrzucili wszystkich Żydów mających polskie obywatelstwo. Było to spowodowane tym, że Polska najpierw postanowiła pozbawić ich polskiego obywatelstwa, Niemcy szybko się zorientowali, że zostawi ich to z tysiącami bezpaństwowców pochodzenia żydowskiego i błyskawicznie przeprowadzili zakrojoną na szeroką skalę akcję policyjną. Dając przysłowiowy kwadrans na spakowanie i żadnych możliwości na zabranie ze sobą większej kwoty, schwytali ich i wywieźli na granicę polską.
Jeszce pod koniec czerwca odczytano dwie ważne informacje:
- władze policyjne zabrały się do sporządzania list proskrypcyjnych Polaków, którzy mieli zostać aresztowani po wybuchu wojny
- powstały plany ewakuacji urzędów z terenu niemieckiego Śląska na wypadek wojny z Polską
I na koniec jeszcze dwie sprawy, jedna tajemnicza, druga smutna.
Cały czas udawało się odczytywać informacje o ruchu okrętów Kriegsmarine, BS4 było tu głównym źródłem informacji. Jak to było możliwe skoro nie mieliśmy już żadnej możliwości czytania Enigmy, a przecież wiadomo, że szyfry Kriegsmarine były dużo trudniejsze od Heer, czy Luftwaffe. Mieli klawiaturę 29-znakową, więcej typów walców i ściślejsze rutyny łączności. Nawet w sierpniu 1939 wiemy dokąd płyną. I to nie tylko małe jednostki, które mogłyby używać szyfrów ręcznych lub stoczniowych, ale też niszczyciele.
Łatwiej wyjaśnić czytanie wiadomości policyjnych, urzędowych czy SD, tutaj w wielu przypadkach Niemcy stosowali szyfry ręczne używane przez służby cywilne - urzędowy szyfr ręczny i zapasowy szyfr ręczny.
Podsumowując - nie jest prawdą, że cała kryptologia niemiecka, nawet przed wejściem do szerokiego użytku Lorenza (1943) to tylko Enigma. Kryptografia niemiecka nie jest dobrze poznana, kiedy wejść w detale okazuje się, że wiemy niewiele. Nie ma systematycznego opracowania o szyfrach niemieckich.
To tajemnica, a teraz pora na smutek.
Ponieważ po pierwsze systematyczną zdolność czytania Enigmy utraciliśmy w grudniu 1938, po drugie - co oczywiste - armie mobilizacyjne zachowywały ciszę radiową, nie mieliśmy żadnej wiedzy o dyslokacji sił niemieckich w sierpniu 1939 (czasem pojawia się mit, że ponownie złamaliśmy Enigmę tuż przed wojną). Dostępne były tylko przesłanki, można się było domyślać sytuacji i jej dynamiki, bo aktywność radiowa służb pomocniczych i sił cywilnych na zapleczu wykazywała identyczne wzorce jak na granicy czeskiej w marcu 1939; np. pojawiła się ta sama radiostacja. Wiedzieliśmy co i kiedy się wydarzy, ale uderzenie Wehrmachtu spadło na nas z mroku.
Przekazanie
Już w końcu 1938 było jasne, że Polacy przegrywają wojnę z Enigmą. Znali metodę złamania Enigmy, ale nie mieli ani czasu, ani środków, by jej użyć. W tej sytuacji szef Biura Szyfrów major Gwido Langer podjął decyzje bez precedensu. Na własną odpowiedzialność, choć przy zgodzie przełożonych zaplanował przekazanie całej wiedzy o Enigmie kryptologom Anglii i Francji.
Żeby zrozumieć jak było to niezwykłe - w całej historii XX-wiecznej kryptologii wojennej znajdziemy tylko jedną analogiczną sytuację: 17 maja 1943 BRUSA Agreement, kiedy to Amerykanie dali całą swoją wiedzę na temat japońskiej maszyny RED w zamian za całą brytyjską wiedzę o niemieckiej Enigmie wojskowej. W tym wypadku było to coś za coś.
9-10 stycznia w Paryżu miała miejsce pierwsza trójstronna konferencja kryptologiczna w siedzibie Service de Renseignements. Polacy chcieli zaproponować współpracę i dowiedzieć się jakie osiągnięcia mają sojusznicy. Byli skłonni ujawnić tajemnicę Enigmy, jeżeli dostaną coś w zamian.
- Ze strony polskiej: Langer i Ciężki
- Delegacji brytyjskiej przewodził szef Government Code and Cypher School komandor Alexander "Alastair" Denniston, byli też kryptolodzy: Hugh Foss i Dilly Knox.
- Francja: kierownik Sekcji D kapitan Bertrand i dwóch ekspertów, jednym z nich był prawdopodobnie kryptolog kapitan Henri Braquenié.
Brytyjczycy niechętnie wzięli udział. Z polskiego punktu widzenia konferencja była fiaskiem, okazało się, alianci nie mają żadnych sukcesów, więc zgodnie z otrzymanymi rozkazami Polacy trzymali kwestię złamania Enigmy w tajemnicy.
Rozmowy w Paryżu zakończyły się wizytą u Drouanta (16-18, place Gaillon, Paris), reprezentacyjnej restauracji lubianej przez oficerów francuskich służb wywiadowczych. Oficer francuskich tajnych służb Paul Paillole:
Przyniosła ona rozczarowanie do strony technicznej. Wszyscy byli powściągliwi co do stanu swoich własnych badań. Jednakże okazała się ona pożyteczna, gdyż umożliwiła przedstawicielom tych trzech państw poznanie się, przedstawienie swych pomysłów i metod obliczeń, ustalenie systemu łączności i wymiany informacji. Na zakończenie obiecano sobie, bardziej lub mniej szczerze, spotkanie się, dzielenie się owocami trwających prac i wymianę przechwytywanych depesz Enigmy.
W kwietniu Niemcy wycofały się z układu o nieagresji ze stycznia 1934. Zawarto nowe umowy z Anglią. W wyniku takiego biegu rzeczy strona polska zdecydowała się ujawnić tajemnicę Enigmy bez stawiania warunków.
24-27 lipca na zaproszenie Langera W tajnym ośrodku w Pyrach w siedzibie BS4.:
- Z Francji: major Bertrand i kapitan Braquenié
- z Wielkiej Brytanii: komandor Denniston, kryptolog i ekspert od Enigmy Knox oraz komandor Humphrey Sandwith z radiowywiadu marynarki wojennej, który miał nawiązać współpracę z Oddziałem II w zakresie nasłuchu radiowego Kriegsmarine
- Ze strony polskiej główną rolę odgrywali kryptolodzy, którzy doprowadzili do złamania Enigmy: Rejewski, Różycki i Zygalski oraz Langer i Ciężki.
Osiągnięcia strony polskiej stanowiły ogromne zaskoczenie dla aliantów. Obiecano im również polskie kopie Enigmy i całą dokumentację. Na konferencji ustalono też zakres dalszej współpracy.
W ramach wzajemności Brytyjczycy zobowiązali się przygotować dwa zestawy płacht Zygalskiego dla wszystkich 60 ustawień walców. Dilly Knox zastrzegał się, że to rozwiązanie będzie działać, tylko dopóki Niemcy będą dublować kody ustawień.
Kopie Enigmy wraz z dokumentacją i jeden komplet płacht Zygalskiego, rysunki techniczne bomb i cyklometru w sierpniu 1939 wywiózł Langer do Paryża. Potem poleciał do Londynu.
Kilka dni później 16 sierpnia 1939 na dworcu Victoria Station kierownik paryskiej ekspozytury Secret Intelligence Service (SIS) Wilfred Dunderdale i jego współpracownik Tom Greene w towarzystwie kapitana Bertranda przekazali przesyłkę, odebrał ją płk Stewart G. Menzies, wówczas wiceszefem Tajnej Służby Wywiadowczej (od listopada na jej czele).
Marian Rejewski:
[I]t was not [as Harry Hinsley suggested, cryptological] difficulties of ours that prompted us to work with the British and French, but only the deteriorating political situation. If we had had no difficulties at all we would still, or even the more so, have shared our achievements with our allies as our contribution to the struggle against Germany.
Wrzesień 1939
Na skutek zaniedbań, lekceważenia roli wywiadu i niedoinwestowania w decydującej chwili mieliśmy tylko:
- kilka radiostacji stacjonarnych, z niemającym szans realizacji planem wycofania ich na pozycje mobilizacyjne w razie wojny
- 2 doświadczalne grupy radiowywiadowcze C i M, pierwszy raz uruchomione podczas operacji na Zaolziu
- pluton radiowywiadowczy przy Armii Kraków
Dla wszystkich Armii była pełna obsada radiowywiadowcza przewidziana przez procedury mobilizacyjne. Nie wiadomo, kim wypełniono etaty, ale ci ludzie nie mieli co robić, jeden miał się zajmować szyframi obcymi, drugi łącznością, w sumie na całą wojnę kilkunastu ludzi.
Wszystkie radiostacje stałe wpadły w ręce wroga, polowe rozleciały się lub zostały zniszczone w marszu. Łączność radiowa nie istniała. Plutonów ze wschodu nie użyto do nasłuchu Wehrmachtu dlatego, że były zupełnie inne rutyny łączności, potrzebne byłoby przeszkolenie i dodatkowe procedury. Poza tym nie można było pozostawić wschodu bez obserwacji. Niestety dla Polaków sowieckie armie mobilizacyjne zachowywały ciszę radiową.
Część uciekła na Litwę, część do Rumunii.
Według ocen polskich sztabowców takich jak Aleksander Pragłowski, Tadeusz Kutrzeba czy Stefan "Grot" Rowecki w najgorszym możliwym przebiegu wojny za trzy miesiące mieliśmy się bronić na linii Wisły.
Po wrześniu
1940 Plezia stworzył komórkę szyfrową ZWZ.
1943-44 Brytyjczycy przekazywali sowietom wszystkie dane otrzymane od wywiadu AK.
AK używała szyfru biorącego klucze z poezji Norwida. Polacy wiedzieli, że Niemcy czytają szyfry AK, ale ostrzeżenia nie dotarły.
Ewakuacja Biura Szyfrów
We wrześniu 1939 agenci British Military Mission 4, Colin Gubbins i Vera Atkins przybyli do Polski ewakuować kryptologów. Ale ci byli już w trakcie ewakuacji. Przedtem udało się cała dokumentacje i sprzęt zniszczyć lub zabrać, nie pozostawiono żadnych śladów złamania Enigmy. Polska tajemnica Enigmy nie wpadła w hitlerowskie ręce.
Nie da się tego niestety powiedzieć o dokumentach polskiego wywiadu. Całe archiwum "Dwójki" w Forcie Legionów Cytadeli Warszawskiej nietknięte zostało przejęte przez Niemców i wysłane w 6 ciężarówkach do Berlina. Była to największa klęska polskich służb wywiadowczych w całej historii. Rozpoczęło się polowanie na ludzi. Fakt, że nie było tam żadnych bezpośrednich wskazówek sukcesu kryptologicznego, upewnił Niemców, że Polacy nie złamali Enigmy. Andrzej Brzeziecki "Niemcy przejęli w 1939 roku archiwum polskiego wywiadu. Skutki były opłakane"
Cały zespół BS4 z maszynami i dokumentacją został ewakuowany do Brześcia nad Bugiem, potem został skierowany w jednym kierunku dającym szansę na ucieczkę, czyli na południe: Łuck (gdzie zniszczono 9 polskich maszyn Enigma), Dubno, Krzemieniec i stamtąd po 17 września do Rumunii.
Wszyscy ewakuowani pracownicy Biura Szyfrów zostali internowani w Rumunii. Byli kolejno kierowani do Francji.
Francja (PC Bruno)
Po klęsce wrześniowej na podstawie umowy dyplomatycznej z 9 września i protokołu wykonawczego z 21 września 1939 we Francji ze zgłaszających się na miejscu ochotników i przybywających z Polski żołnierzy polskich formowano już od września 1939 Wojsko Polskie we Francji. Kwestię te dodatkowo unormowała umowa polsko-francuska z 4 stycznia 1940. Łącznie było to 85 tys. żołnierzy: 4 dywizje piechoty, dwie brygady, cztery dywizjony myśliwskie i jeden bombowy.
Razem z ewakuowanym wojskiem do Francji stopniowo przedostali się pracownicy Sekcji Szyfrów. Najpierw na skutek interwencji dyplomatycznej Rejewski i Zygalski przez Turyn i Mediolan dostali się do Paryża. Do lutego 1940 wszyscy znaleźli się we Francji.
Niestety Francja była pierwszym etapem porachunków z oficerami związanymi z sanacją obwinianych za wrześniową klęskę. Już na samym początku generał Sikorski starał się o wydzierżawienie wiezienia od władz francuskich. Kiedy to się nie udało, 22 listopada 1939 rozkazał utworzenie tzw. Ośrodka Oficerskiego w Cerizay.
Ofiarą tych porachunków stali się również pracownicy Biura Szyfrów. Z powodu tajemnicy nie doceniano ich pracy i uważano ich za pozbawionych sukcesów pieszczochów sanacji. Nie znaleziono dla nich miejsca w strukturach wojska polskiego.
Znaleźli się pod opieką i kontrolą kapitana Gustave Bertranda, który utworzył tajny ośrodek dekryptażu PC Bruno w Château de Bois-Vignolles w Gretz-Armainvilliers koło Paryża. Byli tam wszyscy Polacy z Biura Szyfrów oraz kryptolodzy hiszpańscy zajmujący się szyframi włoskimi. Okazało się, że francuska kryptologia nie istnieje w sensie organizacyjnym i korzystając z sytuacji, Bertrand znalazł miejsce dla uciekinierów, którzy teraz wykonywali zadanie dla Francji.
Polacy zaczęli już 20 października. Przez dalekopis mieli kontakt z Bletchley Park, do komunikacji używali polskich kopii Enigmy. W weekend 15-16 stycznia 1940 Alan Turing był w Paryżu, potem spędził kilka dni w PC Bruno, rozmawiając z polskimi kolegami. Przywiózł im pełen zestaw płacht Zygalskiego, które w Bletchley Park na podstawie polskich instrukcji wykonał John Jeffreys. Rozmawiali o przełącznicy kablowej. W jego obecności 17 stycznia Polacy odczytali pierwszy ruch z Enigmy, depeszę z 28 października 1939. Od tego czasu aż do upadku Francji 17% ruchu Enigmy przechwyconego przez aliantów było odczytywane w PC Bruno.
Okazało się, że Dilly Knox nie potrafił po powrocie użyć polskiej metody. Dopiero po poprawkach przekazanych Turingowi nawiązano łączność z Bletchley Park. Przez kilka miesięcy ośrodek w PC Bruno działał znakomicie. Niestety jego praca nie przekładała się na konkretne rezultaty. Alianci nie mieli systemu integracji wiedzy zdobytej przez radiowywiad. Depesze docierały do sztabu, ale nic z tego nie wynikało. Było to czasem kilkaset depesz dziennie. Ten ogrom zdobytej wiedzy był w praktyce bezużyteczny.
9 kwietnia 1940 operacja Weserübung, napaść na Danię i Norwegię. W chaosie nieudolnej kooperacji pomiędzy krajami i służbami dane z PC Bruno nie przekładały się na wiedzę sztabową.
Jeszcze w trakcie tej operacji stało się coś dziwnego. Informacje z jednostek biorących udział w operacji norweskiej były czytane jak dotąd, ale cała reszta wojskowej komunikacji nagle stała się nieczytelna. Wyglądało na to, że Niemcy po raz kolejny wprowadzili dużą zmianę. Zwykle takie zmiany poprzedzają poważną operację wojskową. W tym wypadku mogła to być jedynie inwazja na Francję. Tak była intuicja Polaków.
Jak się później okazało, stało się to, czego obawiał się Knox - Niemcy przestali dublować klucz. Płachty Zygalskiego przestały działać.
Teraz kryptolodzy musieli polegać na błędach operatora.
I tak jak obawiali się Polacy - 10 maja 1940 Wehrmacht zaatakował Belgię i Francję.
Kiedy Niemcy zaatakowali Francję, trzeba było przepisać na maszynie ok. tysiąca depesz dziennie. Zawaleni pracą nie mieli jak pracować nad szyfrem. Anglicy zatrudniali w tym celu dodatkowych pracowników biurowych. Do 22 (10?) czerwca czytali meldunki i wiedzieli, gdzie są Niemcy i gdzie uciekać. Mieli bezpośrednie informacje o położeniu linii frontu i ogólnej sytuacji.
Choć Brytyjczycy nalegali na ewakuacje bezpośrednio do UK, Bertrand zdecydował się zachować ośrodek we Francji. Już 10 czerwca ze względu na bliskość frontu ewakuowano ośrodek na zaplecze, do Tuluzy.
To był koniec pracy polskiego zespołu nad Enigmą.
Francja Vichy (Cadix)
22 czerwca 1940 rozejm w Compiègne. Powstaje Francja Vichy. Wielu ludzi związanych z PC Bruno zostało schwytanych przez Niemców. Nikt jednak nie zdradził tajemnicy Enigmy.
Anglicy czytali Enigmę na bieżąco. Od początku Bitwy o Anglię mieli wszystkie informacje. Wiedzieli, ile Niemcy mają samolotów. Wiedzieli też, że od jesieni zaczęli przenosić jednostki na wschód.
24 czerwca przewieziono polski zespół drogą lotniczą z Tuluzy do Algieru. Kiedy sytuacja uległa uspokojeniu Bertrand zorganizował kolejny ośrodek, tym razem o nazwie kodowej Cadix, w willi Domaine les Fouzes w Uzès k. Nimes. Zespół miał kryptonim "300". Działał od września 1940 do 9 listopada 1942. W sumie odczytali 4679 szyfrogramów.
Równolegle w Algierze pozostała filia tego ośrodka. Kierował nią major Maksymilian Ciężki. Co kilka miesięcy zamieniali się miejscami.
Podczas jednej z takich wymian 9 stycznia 1942 w katastrofie statku "Lamoricière" płynącego z Algieru do Marsylii w pobliżu Minorki (archipelag Balearów) utonęło 222 ludzi, w tym trzech polskich kryptologów i towarzyszący im francuski oficer:
- Jerzy Różycki
- kapitan Jan Graliński - szef referatu sowieckiego, kontrwywiadu radiowego Wschód i Biura Szyfrów Referat nr 3 (BS3),
- Piotr Smoleński - kryptolog BS3
- kapitan François Lane
Operacja Torch - desant aliantów na francuską część Afryki Północnej, rozpoczęta nocą z 7 na 8 listopada 1942.
Niemcy obawiając się, że przyczółek afrykański stanie się bazą inwazji na południową Francję wkroczyli do Vichy 14 listopada (Fall Anton, 10-27 listopada 1942).
Major Bertrand w przewidywaniu takiego rozwoju sytuacji ewakuował Cadix 9 listopada jeszcze przed wkroczeniem Niemców.
To był koniec polskiego zespołu.
Ucieczka
Bertrand wysłał do Hiszpanii dwie grupy.
Rejewski i Zygalski dotarli do Hiszpanii 29 stycznia 1943. Natychmiast po przekroczeniu granicy zostali aresztowani przez policję. Osadzeni w więzieniu w Séo de Urgel, a 24 marca przeniesieni do więzienia w Lérida. Dzięki interwencji dyplomatycznej 4 maja uwolnieni i wysłani do Madrytu. Potem przedostali się do Portugalii i na pokładzie HMS Scottish popłynęli do Gibraltaru, a stamtąd 3 sierpnia 1943 polecieli samolotem Douglas DC-3 do Wielkiej Brytanii.
Już 16 sierpnia obaj rozpoczęli pracę w jednostce radiowej Sztabu Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych w Stanmore-Boxmoor pod Londynem. Do zakończenia wojny pracowali nad ręcznymi szyframi SS i SD. Nie mieli żadnego kontaktu z Enigmą. Brytyjczycy uznali, że angażowanie ich w Bletchley Park byłoby zbyt ryzykowne.
Druga grupa nie miała tyle szczęścia. Zostali schwytani jeszcze we Francji w nocy z 10 na 11 marca 1943.
Langer i Ciężki zostali jeńcami wojennymi, początkowo nie rozpoznano ich i skierowano do cywilnego obozu internowania, w marcu 1944 zostali przeniesieni do zamku Eisenberg - Zámek Jezeří (Czechy) i tam byli przesłuchiwani w sprawie Enigmy. Były przynajmniej dwa powody zainteresowania się kwestią ewentualnego złamania Enigmy: znaleźli trzy odszyfrowane wiadomości, które z całą pewnością pochodziły z dekryptażu Enigmy. Dotyczyły aktywności Kriegsmarine w rejonie Bilbao podczas hiszpańskiej wojny domowej. W marcu 1938 przesłuchiwany był czeski kryptolog Rozanek (Rużanek?). Langer się wyłgał, że tylko przez chwilę czytali. Niemcy po tym, co od nich usłyszeli, stracili zainteresowanie polskim wątkiem. Być może te przesłuchania mają coś wspólnego, z tym że trzy miesiące wcześniej Bertrand został schwytany przez Niemców, a potem nagle pojawił się w Londynie.
Pozostali trzej: Antoni Palluth, Edward Fokczyński i Kazimierz Gaca trafili do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen. Palluth zginął podczas alianckiego nalotu 18 kwietnia 1944, a Fokczyński kilka tygodni później z wycieńczenia.
Wszyscy zachowali tajemnicę.
Losy pracowników Biura Szyfrów
16 sierpnia Rejewski i Zygalski w stopniu szeregowych armii polskiej rozpoczęli pracę w jednostce radiowej Sztabu Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych w Stanmore-Boxmoor pod Londynem. Ich zadaniem było łamanie szyfrów SD i SS, nazwanych Doppelkassettenverfahren (podwójny szyfr Playfaira).
Rejewski 10 października dostał awans na podporucznika, a 1 stycznia 1945 na porucznika.
Brytyjski kryptolog Alan Stripp napisał, że w Bletchley Park nie było świadomości wkładu Polaków, trzeba było w każdej istotnej sprawie zachować tajemnicę. Przydzielenie ich do Doppelkassetten:
assigning them to work on the "Doppelkassetten" code was the same as using racehorses to pull the cart
Jeszcze podczas wojny zginęli:
- Jerzy Różycki zatonął na Morzu Śródziemnym 9 stycznia 1942, razem z nim zginęli: Jan Graliński, Piotr Smoleński i francuski kapitan François Lane
- Antoni Palluth uwięziony w KL Sachsenhausen 18 kwietnia 1944 od alianckiej bomby
- Edward Fokczyński uwięziony razem z Palluthem, kilka tygodni później z wycieńczenia
Natomiast:
- Marian Rejewski: 21 listopada 1946 został zwolniony ze służby w wojsku polskim w Wielkiej Brytanii i wrócił do Polski, do rodziny w Bydgoszczy. Był urzędnikiem w bydgoskich fabrykach, a swój udział w złamaniu Enigmy trzymał w tajemnicy. W latach 1949-1958 był inwigilowany przez UB. W 1967 przeszedł na emeryturę i dopiero wtedy ujawnił swoją działalność. Napisał wspomnienia, rękopis zdeponował w ówczesnym Wojskowym Instytucie Historycznym. W 1969 przeprowadził się do Warszawy. W 1973 ujawniono polski udział w ataku na Enigmę i od te pory Rejewski oficjalnie pisał artykuły na ten temat. Na prośbę Gustava Bertranda zajął się tłumaczeniem jego książki na polski. Złamał szyfr korespondencji Józefa Piłsudskiego z innymi działaczami PPS z 1904. W 1978 został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Zmarł w Warszawie w 1980 w wieku 74 lat.
- Henryk Zygalski pozostał na emigracji w Wielkiej Brytanii, uczył matematyki w szkole. Zmarł w 1978 w wieku 70 lat.
- Gwido Karol Langer po wyzwoleniu z obozu wyjechał do Londynu, pracował w polskim radiowywiadzie w Kinross. W 1947 przeniesiony do rezerwy. Zmarł 30 marca 1948 w nędzy w hotelu w wieku 54 lat.
- Maksymilian Ciężki pozostał na emigracji. W 1946 pozbawiony polskiego obywatelstwa (pośmiertnie przywrócono), zmarł 9 listopada 1951 w Londynie na ciężki nowotwór płuc w wieku 53 lat.
- Kazimierz Gaca po wyzwoleniu z obozu w 1947 (tak samo, jak kuzyn Antoniego, Sylwester Palluth), wstąpił do francuskiego wydziału wywiadu kierowanego przez wówczas już generała Gustave Bertranda. W 1950 ożenił się z Monique Isambert, córką szofera generała. Przyjęty do Legii Honorowej (Légion d’Honneur). Zmarł już po upadku komunizmu w 1997 lub 2009.
Materiały
Odnośniki
- Wojtek Duch "Zwycięskie szyfry. Złamanie kodów sowieckiej armii pozwoliło wygrać bitwę warszawską"
- Paweł Wroński "Bolszewik złamany"
- Kryptologia w II RP - od „Rewolucji” do „Enigmy”
- Andrzej Fedorowicz "Bitwa Warszawska: "Cud nad Wisłą" czy wywiadowczy majstersztyk?"
- Krzysztof Pięciak "Kryptolog, który złamał „Rewolucję”"
- dzieje.pl Grzegorz Nowik "Wojna polsko-bolszewicka. Najważniejszy jest wywiad!" | - "Prof. G. Nowik: Polacy w 1919 r. zapoczątkowali coś, czego nie zrobiło ani brytyjskie, ani francuskie biuro szyfrów" | "Prof. G. Nowik: Jan Kowalewski o Rosji wiedział właściwie wszystko"
- IPNtvPL "Złamanie ENIGMY - cykl "Tajemnice wywiadu"" [YT 1:42:02] | Łukasz Ulatowski "IPNtv: Tajemnice wywiadu - „Nie tylko Enigma…”" [YT 2:02:07]
- Histmag Paweł Rzewuski "Gwido Langer – szara eminencja polskiego wywiadu"
- Ppłk Maksymilian Ciężki - biografia
- dws.org.pl Major Karol Bołdeskuł
- austro-wegry.eu 4 batalion strzelców polowych kmdci, oficerowie Bołdeskuł
- Palluth
- academia.edu Łukasz Ulatowski, Polski wywiad wojskowy w 1939 roku. Struktura organizacyjna, składy osobowe, personel, budżet, mob.
- klasyka kina polskiego "Sekret Enigmy (1979) reż.Roman Wionczek" [YT 2:42:59]
Książki i artykuły
- Zanim złamano „Enigmę”… Polski radiowywiad podczas wojny z bolszewicką Rosją w latach 1918-1920. Część 1 i 2 - Grzegorz Nowik
- Mariusz Grajek "Sztafeta Enigmy. Odnaleziony raport polskich kryptologów" Warszawa 2019. Raport Rejewskiego po niemiecku przekazany Bertrandowi.
- Dermot Turing "X, Y, Z. Prawdziwa historia złamania szyfru Enigmy" Rebis 2019
- Władysław Kozaczuk
- "W kręgu Enigmy" Książka i Wiedza 1979
- "Geheimoperation Wicher" Bernard u. Graefe 1989, Karl Müller, Erlangen 1999
- Zdzisław Jan Kapera
- "Łamanie szyfrów „Enigmy” przez Polaków. Mity i prawda" Przegląd Historyczno-Wojskowy, nr 5, 2005
- "Stan badań nad polską Enigmą 1932-1942" [w:] Wkład polskiego wywiadu w zwycięstwo aliantów w II wojnie światowej. Akta konferencji naukowej zorganizowanej w Krakowie w dn. 20-22.10.2002 r. przez Polską Akademię Umiejętności, Muzeum Armii Krajowej, Towarzystwo Obrony Zachodnich Kresów Polski i Instytut Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego, red. idem, Kraków 2004, p. 13-26.
- Aleksander Woźny "Niemieckie przygotowania do wojny z Polską" Neriton 2000
- Marian Zacharski "Kody wojny Niemiecki wywiad elektroniczny w latach 1907-1945 a losy polskich, sowieckich, alianckich kodów i szyfrów" Olandia 2015. Gł rozdział 10.
Inne:
- Maciej Górny "Bitwa warszawska – fakty i mity"