Festung Breslau 1945 täglich

wojenna kronika zagłady

1 lutego 1945, czwartek

odbite od nich przeszywały powietrze niczym zwiastuny śmierci

ostatnia aktualizacja: 2025-02-01

1 Front Białoruski

1 Front Białoruski Toruń, Myślibórz!

4 Korpus Piechoty Gwardii 8 Armii Gwardii pod dowództwem generała Głazunowa w dniach 1-2 lutego zdobywa przyczółek na zachód od Kostrzyna: Kietz, Manschnow, Rathstock.

2 lutego z ruin fortu k. Żabic ich działania obserwuje przez lornetę nożycową dowódca 8 Armii generał Wasilij Czujkow. Dokładnie dwa lata wcześniej w Stalingradzie jako dowódca 62 Armii sowieckiej przyjął kapitulację sztabu 6 Armii niemieckiej feldmarszałka von Paulusa. Czujkow jest twórcą tzw. stalingradzkiej szkoły walki, nieustannego wyniszczania przeciwnika w bezpośredniej bliskości neutralizującej całą przewagę zaplecza. Teraz do schronu Hitlera ma 80 km.

1 Front Ukraiński

1 Front Ukraiński Szlichtyngowa i Wschowa!

Warszawa

Definitywny koniec Rzeczpospolitej Lubelskiej. Dziś władze nowej, komunistycznej Polski przenoszą się na ruiny Warszawy.

Bułgaria

Od 1940 Carstwo Bułgarii należy do koalicji hitlerowskiej. Dwa lata później, w lipcu 1942 powstaje Front Ojczyźniany, koalicja ugrupowań antyfaszystowskich, lewicowych, pod dyktatem komunistów bułgarskich.

We wrześniu 1944 Front Ojczyźniany dokonuje przewrotu i przy wsparciu Armii Czerwonej przejmuje władzę.

Więcej na ten temat w osobnym artykule: Bułgaria

30 września 1944 rząd Kimona Georgiewa powołuje Sąd Ludowy (bułg. Народният съд), którego zadaniem jest osądzenie polityków i wojskowych odpowiedzialnych za przyłączenie Bułgarii do koalicji hitlerowskiej. Powołanie takiego trybunału jest nielegalne. W praktyce służy do egzekucji starej Bułgarii i zaprowadzenia terroru nowej władzy. Aresztowano 28 tys. ludzi, w tym wszystkich premierów i ministrów rządów kolaboracyjnych. Los wielu zatrzymanych jest nieznany.

Wyroki sądowe rozpoczęły się 1 lutego 1945. Skazano 9155 osób, w tym 2730 na karę śmierci (nie wiadomo, ile z nich wykonano), 1305 na dożywocie, a resztę na kary więzienia od 1 do 20 lat. Na karę śmierci bez prawa apelacji skazano: wszystkich 3 regentów, 8 doradców królewskich, 22 ministrów gabinetu, 128 posłów (ze 160 z 24 Zwyczajnego Zgromadzenia Narodowego Bułgarii) oraz 47 generałów i wyższych oficerów armii. Zasłużony w ratowaniu bułgarskich Żydów Dimitar Peszew został skazany na 15 lat więzienia “za działalność faszystowską i antysemityzm”.

1 lutego 1945 Sąd Ludowy dokonuje osądzenia, wydania wyroku śmierci i bez straty czasu natychmiastowej egzekucji 92 polityków i generałów starej Bułgarii (z poniższej listy pierwszych siedmiu zabito 1 lutego):

  • Bogdan Fiłow (Rada Regencyjna)
  • książę Cyryl Koburg (Rada Regencyjna)
  • generał Nikoła Michow (Rada Regencyjna)
  • Dobri Bożiłow (premier)
  • Iwan Bagrianow (premier)
  • Petyr Gabrowski (premier)
  • Aleksandyr Radołow (działacz chłopski)
  • Konstantin Łukasz (szef sztabu armii bułgarskiej) rozstrzelany 15 marca
  • Aleksandar Cankow Stalijski (polityk nacjonalistyczny) zabity 2 lutego
  • generałowie: Nikoła Stojczew, Nikoła Nakow, Teodosi Daskalow, Rusi Rusew, Asen Nikołow, Georgi Nikołow (tutaj nie znam daty egzekucji)

W Bułgarii represje ze strony komunistów poszły najdalej, zarówno te oficjalne, jak i nieoficjalne. Na prowincji masowo dokonywano mordów sądowych, których ofiarą padło tysiące ludzi. Do więzień kierowano taką masę skazanych, że pod koniec 1944 powstały specjalne obozy pracy.

W 1996 Sąd Najwyższy unieważnił te wyroki i wszystkich pośmiertnie zrehabilitował. Ponadto za informacją prasową:

1 lutego obchodzony jest Dzień Pamięci Ofiar Komunizmu. Jest to rocznica skazania na śmierć 147 przedstawicieli przedwojennej bułgarskiej elity politycznej; wyroki te zostały wydane przez komunistyczny tzw. Trybunał ludowy.
Trybunał ludowy wydał w sumie 9155 wyroków, w tym 2618 śmierci. Skazano łącznie 10907 przedstawicieli przedwojennych władz Bułgarii, wojskowych, przedsiębiorców, intelektualistów. Stracono m.in. brata cara Borysa III Kiriła Sakskoburggotskiego, regentów niepełnoletniego następcy tronu Symeona, byłego premiera Nikołę Muszanowa i 17 ministrów.

Teresa Maria Bogusławska

Podczas leczenia w Zakopanem w wieku 15 lat zmarła na gruźlicze zapalenie opon mózgowych Teresa Maria Bogusławska. Gruźlicy nabawiła się torturowana przez Gestapo w więzieniu na Pawiaku. 23 lutego 1944 aresztowano ją na ulicy podczas akcji plakatowej. Zwolniono ją w marcu już chorą na gruźlicę, która wtedy była nieuleczalna.

Bogusławska należała do Szarych Szeregów, brała udział w Powstaniu Warszawskim, rok po jej śmierci ukazał się tomik jej wierszy.

Flettner Fl 282 Kolibri

Anton Fletner jest zapomnianym niestety wynalazcą. Kiedy wybuchła Wielka Wojna zgłosił się do wojska z pomysłem zdanego sterowania maszynami wojennymi. Projekty zdalnie sterowanej torpedy, pojazdu i samolotu zostały odrzucone. Zaproponował zdalnie sterowany samolot i kierowaną przewodowo bombę lotniczą. Wymyślił klapkę odciążającą na końcach sterów, od jego nazwiska nazywaną fletnerem. Po wojnie skonstruował wentylator rotorowy, a potem napęd rotorowy statków, rewolucjonizując używany od tysięcy lat żagiel.

Tak zaczął się jego związek z Marynarką, w 1935 skonstruował wiatrakowiec Fl 184, a potem wirolot, już na zamówienie Kriegsmarine, która chciała mieć pojazd obserwacyjny pionowego startu. Oblatany w 1939 rozwijał prędkość 140 km/h, miał zasięg 300 km, udźwig jednej tony i osiągał pułap 4 km.

Tak gwoli wyjaśnienia: wiatrakowiec napędzany jest śmigłem w poziomie, a wirnik jest bierny, obraca się wskutek autorotacji. Wirolot ma już napęd wirnika, ale dodatkowo ma śmigło napędowe.

W 1937 Anton Fletner opracował konstrukcję wirników nośnych śmigłowca, w której dwa wirniki są obok siebie, wirują w przeciwnych kierunkach a płaszczyzny ich obrotów umieszczone są pod kątem zapewniającym przechodzenie śmigła nad sąsiednią głowicą - nazywa się to układem Flettnera i dziś np. amerykański Kaman produkuje helikoptery w tym układzie. Taka maszyna nie ma momentu obrotowego, więc nie potrzebuje śmigła ogonowego.

Więcej na ten temat w osobnym artykule: Wunderwaffe

Oblatany w 1941 Koliber był pierwszym na świecie seryjnie produkowanym śmigłowcem. Wyprodukowano ich w sumie ponad 20 egzemplarzy. Był to przede wszystkim pojazd obserwacyjny Kriegsmarine, który od 1942 służył na Bałtyku, Morzu Śródziemnym i Egejskim. Używała go również Armia Lądowa (niem. Heer) jako platformy dla obserwatora artyleryjskiego. Mały, sprawdzony i niezawodny.

Z powodu rosnącej liczby bombardowań Berlina w sierpniu 1943 zakład Flettnera zaczął się przenosić do Świdnicy, transfer w trudnych okolicznościach zajął kilka miesięcy. W lutym 1944 w świdnickim zakładzie pracowało 120 ludzi. 22 czerwca 1944 zorganizowano symulowaną walkę lotniczą Kolibra z Fw 190. W 1944 Ministerstwo Lotnictwa Göringa zadowolone z maszyny zamówiło w BMW 1000 tych śmigłowców.

Ale nadciąga Armia Czerwona. Na przełomie stycznia i lutego zakład Flettnera jest ewakuowany na lotnisko Berlin Tempelhof. Dwa dni po ściągnięciu tam śmigłowców zostają one zniszczone kolejnym bombardowaniem. To, co ocalało przeniesiono do Bad Tolz (Bawaria). Kiedy wkraczają tam Amerykanie zostały już tylko dwa Kolibry.

Ten śmigłowiec jest również związany z gauleiterem Karlem Hanke - ale o tym, kiedy nadejdzie ku temu okazja.

Ścinawa

Majewski:

W wyniku dalszych działań wojsk radzieckich w rejonie Ścinawy powiększono przyczółek, który 1 lutego miał już około 35 km szerokości i 15 km głębokości. Linia frontu przebiegała od Odry (na południowy wschód od Orska) do Małych Gawronów, stąd zawracała na południe przechodząc przez zachodni skraj Rudnej i Mleczna, następnie w odległości 1,5-2 km od Lubina obiegała go półkolem od wschodu, dalej zaś w kierunku południowo-wschodnim przez Kłopotów, Dobromil, południowo-zachodni skraj Niemstowa sięgała zakola Odry naprzeciw Glinian.

Ferdinand Schörner

Przybyły do Wrocławia dowódca Grupy Armii Środek generał Ferdinand Schörner wezwał do siebie ciężko chorego Generalmajora Krause i powiadomił go o wyznaczeniu następcy, którym był Hans von Ahlfen.

W tej kwestii panuje typowe zamieszanie wynikające z wielości kiepsko udokumentowanych relacji.

  • Hans von Ahlfen pisze, iż awans z pułkownika na Generalmajora otrzymał 30 stycznia, a poinformowany został o tym w drodze służbowej 12 lutego (chodzi o awans generalski?). Dowództwo zaś Twierdzy powierzono mu 31 stycznia w Legnicy, a 1 lutego po południu przyleciał ze Świdnicy.
  • Ernst Hornig pisze, że Krause został wezwany “po trzech dniach” choroby, kiedy poczuł się lepiej i wtedy, czyli 3 lutego odebrał rozkaz przekazujący dowództwo von Ahlfenowi, datowany wg niego zresztą właśnie na 3 lutego. W momencie mianowania Ahlfen miał być wciąż pułkownikiem.
  • Majewski pisze, że awans na generała von Ahlfen dostał 9 lutego.

Prawdopodobnie większość, jeśli nie wszystkie rozbieżności da się wyjaśnić różnicami obiegu informacji formalnej i nieformalnej. Tak czy inaczej, od 1 lutego Hans von Ahlfen sprawował funkcję komendanta Twierdzy. Ponieważ Krause był poważnie chory, nowy komendant złożył tylko krótką, kurtuazyjną wizytę i dlatego nie został wdrożony w obowiązki przez poprzednika.

Możliwe, że nie tylko choroba jest przyczyną zmiany komendanta. Hanke i Schörner uznali, że Twierdza jest już na linii frontu, a generał Krause nie ma doświadczenia bojowego, jest artylerzystą i oficerem, który zawsze był na tyłach. Był wykładowca w szkole artylerii. Von Ahlfen natomiast jako saper i dowódca jednostki zaporowej, do tego należącej do osławionego “wędrującego kotła” idealnie się nadaje do funkcji dowódcy miasta umocnionego. Był co prawda tylko pułkownikiem, ale awans generalski pojawił się automatycznie z powodu rangi powierzonego stanowiska.

W Twierdzy, która już jest pod atakiem, nowy komendant trzy główne zadania, przede wszystkim likwidacja przyczółków nieprzyjaciela: jednego w Radwanicach, drugiego w Piskorzowicach. Trzecim zadaniem jest wzmocnienie północnego odcinka Odry. Skierowano tam najlepsze odziały, wierząc że skoro Armia Czerwona naciera od północnego wschodu, taki też wybierze kierunek ataku. Wystarczy rzut oka na mapę, żeby zobaczyć, że wschód i północ to najgorsze kierunki ataku.

SS Besslein

Z czerwonoarmistami na przyczółku piskorzowickim walczyła 11 kompania pułku SS Besslein stacjonująca w Leśnicy. Jednym ze 120 żołnierzy tej kompanii jest Hendrik C. Verton, holenderski ochotnik. Od roku we Wrocławiu, przedtem był w Prusach Wschodnich:

Walka w lesie zawsze jest niebezpieczna, zwłaszcza dla tych, którzy do niego wchodzą i nie wiedzą gdzie jest nieprzyjaciel. Wrzawa ogniowa pochodziła od moździerzy, nieprzerwanego strzelania przez piechotę, nie mówiąc już o świszczących kulach, które uderzały w drzewa i odbite od nich przeszywały powietrze niczym zwiastuny śmierci […] Widzieliśmy czerwonych uciekających w panice, pozostawiających za sobą amunicję i ekwipunek, łącznie z bardzo staroświeckim karabinem maszynowym na drewnianych kółkach, który był chłodzony wodą. Było wśród nich paru z nałożonymi bagnetami, gotowych do walki wręcz, lecz nadal się cofali, aż do momentu gdy osiągnęli skraj lasu.

Georg Besslein

Georg Besslein (1911-93), dowódca pułku Besslein
Źródło: Besslein, Georg-Robert - TracesOfWar.com

Pułk D znany jako pułk Besslein sformowany został z jednostek SS; nazwa jednostki co jest typowe dla tradycji niemieckiej, bierze się od nazwiska dowódcy Obersturmbannfufrera Georga Bessleina, który teraz ma 34 lata i od 12 lat należy do NSDAP. Pułk został sformowany z następujących jednostek:

  • 1 zapasowy batalion szkolny artylerii piechoty SS w Leśnicy
  • wrocławski zapasowy batalion szkolny grenadierów pancernych SS
  • wrocławska szkoła podoficerska SS
Więcej na ten temat w osobnym artykule: SS

Egzekucje

Codzienność Twierdzy to egzekucje. Żołnierze niemieccy zaczęli zabijać żołnierzy niemieckich, zanim zaczęła to robić Armia Czerwona.

Sąd doraźny Festung Breslau skazał 1.II.45 pewnego porucznika i dowódcę kompani frontowej na śmierć z powodu niezastosowania się do wydanego mu dla jego kompanii rozkazu, który winien był zrealizować wraz z oddziałami Volkssturmu, lecz położył się do łóżka, opóźniając w ten sposób o kilka godzin wypełnienie pilnego zadania.
Wyrok został wykonany natychmiast.
Festung Breslau 4.II.45”

Maria Langner

Drugi dzień w areszcie śledczym.

GESTAPO


Siedzi się w celi i czeka, czeka. Minęło dwadzieścia godzin.
Nadeszło popołudnie pierwszego lutego. Drzwi otwierają się, jakiś SS-man pyta mnie o nazwisko i w milczeniu prowadzi przez korytarz. Wyprowadza mnie z więzienia na ulicę, skręcamy na rogu i stoimy przed budynkiem Gestapo.
W wartowni znowu muszę czekać.
Po wielkiej izbie kręcą się wartownicy i strażnicy, od czasu do czasu wychodzą zarzucając karabin przez ramię. Oprócz mnie na krzesłach siedzi jeszcze kilka osób, które są kolejno wywoływane. Stary Polak w lachmanach, złamany i zmaltretowany, siedzi skulony z bezsilnie opuszczonymi ramionami i jęczy:
- Skończcie już wreszcie ze mną.
Młody człowiek, który usiłuje z każdym po kolei nawiązać rozmowę, jest dziwacznie ubrany. Ma na sobie frakowe spodnie i wojskowy płaszcz, na głowie czapkę samochodową, podbitą futrem. Gdy zdejmuje czapkę, widać, że jest ciężko ranny w głowę. Przedstawia się każdemu wchodzącemu - von der Golz jestem - i twierdzi, że generał oczekuje go niecierpliwie i że musiał przerwać uroczystość weselną z powodu powołania go do volkssturmu. Jest bardzo wzburzony i po kilku minutach można się zorientować, że ma się przed sobą obłąkanego.
Dwie kobiety w chustkach na głowie trzymają się za ręce, nie mówią ani słowa; wyraz trwogi malujący się na ich twarzach jest wstrząsający.
Jakiś dobrze ubrany mężczyzna pokazuje dyżurnemu różne zaświadczenia, mówi, że pracuje w okręgowej izbie handlowej, że nie może być powołany do volkssturmu… Dyżurny SS-man wygląda oknem.
Po godzinie wywołują moje nazwisko, idę na przesłuchanie. Zastaję w pokoju dwóch mężczyzn w mundurach SS. Ostrzegają mnie, że powinnam mówić całą prawdę, tak jak panna Renke i panna Lärche - Anneliese i “Wróbelek”. Powinnam im ułatwić pracę i nie pogarszać mojej sprawy, która i tak przedstawia się fatalnie. Przypomina mi się zdanie z ostatniego filmu, który widziałam. Czuję, że nie odpowiada to zupełnie sytuacji, ale to właśnie przyszło mi na myśl. Aktor, Paul Henckels, powiedział w pewnym momencie: “A teraz udawajmy wszyscy głupich”. - Często w najbardziej poważnej sytuacji człowiek myśli o najgłupszych rzeczach.
Ale obydwaj gestapowcy nie mają potrzeby udawać głupich, istotnie nie wiedzą nic o sprawie, którą mają prowadzić. W mieszkaniu kobiety odnajmującej pokoje wyciągnięto z szafy przestępcę. Należy więc sprawdzić, czy właścicielka mieszkania była jego kochanką i chciała go ukryć na czas wojny, czy też wykryło w jej mieszkaniu centralę dezerterów. W mieszkaniu znaleziono mnóstwo rzeczy wojskowych. Tak mniej więcej wygląda sprawa na podstawie stawianych mi pytań. Próbuję dać kilka wyjaśnień, które brzmią niewinnie. - Proszę nie kłamać tak bezczelnie! - krzyczy jeden z nich, a przecież jeszcze nawet nie zaczęłam kłamać. - Niech pani swoje śmieszne bajki zachowa dla siebie! wrzeszczy drugi, więc milknę. - Był ukryty w szafie, sama go pani schowała i zaprzeczyła jego obecności, to jest zdrada stanu, to jest pomoc w dezercji, sama to chyba pani przyzna.
Nie przyznaję niczego, ale i tak protokół wystukują na maszynie.
Mówią ciągle o dezerterze nie wymieniając żadnego nazwiska, a ja czekam w napięciu na pytanie, czy znane mi są powody aresztowania, które nastąpiło przed dwoma dniami na skutek wyroku sądu polowego, z rozporządzenia partii, gdy Heisig wyraził opinię na temat barykad i Hitlera. Moją winą jest chyba tylko udzielenie schronienia uciekającemu Heisigowi, a ta ucieczka musiała przecież mieć jakieś przyczyny. Jeżeli mnie o to zapytają, mogę śmiało powiedzieć, że nie miałam o niczym najmniejszego pojęcia. Ale nie pytają. Chodzi tylko o dezercję i nie pozostaje mi nic innego, jak tylko podkreślać ciągle na nowo, że Heisig nie był dezerterem, tylko przyszedł do mnie w odwiedziny.
Protokolant dyktuje tymczasem coś, co ma być moim zeznaniem, urzędnik pisze pośpiesznie.
“Gdy przybył patrol wojskowy” …
Powoli nabieram pewności, że tu umyślnie coś przekręcają; o pewnych faktach nie wolno wspominać, tylko nie wiem, dlaczego.
Teraz zaczynam się bronić. - Nie siedział w szafie i nie byl dezerterem - protestuję głośno.
- Oczywiście, przecież sam tak zeznał.
Heisig przed Gestapo? Niemożliwe.
- Powiedział mi, że następnego dnia rano musi być znów w lazarecie, ponieważ jego urlop się kończy. Przecież to nic nadzwyczajnego, jeśli ktoś zanocuje u znajomych, można było przecież telefonicznie z nim się porozumieć. I wcale nie był w szafie, ale w pokoju za szafą, w kryjówce, która miała być schronieniem dla kobiet znajdujących się w mieszkaniu: tylu jest obcokrajowców w mieście, że chyba można mieć powody do obaw.
Gestapowcy twierdzą, że był trzy dni w moim mieszkaniu, powinnam była zauważyć, że coś się poza tym kryje. Nie mogę sobie dać rady z tymi dwoma chłopami. Potem czytają mi protokół. Nie wyświetla sprawy ani nie zawiera nic istotnego. Żądają ode mnie, abym podpisała protokół, nie wzbraniam się w nadziei, że może będzie jeszcze rozprawa. Może wtedy dojdę do słowa. Ten bezsensowny protokół niczego sądowi nie wyjaśni, a zaszkodzić może tylko mnie samej. Nie wiem, czy zrobiłam coś mądrego, czy głupstwo. Jestem strasznie zmęczona i wyczerpana głodem, a zdarzenia ostatnich trzech dni bardziej mnie złamały niż wszystkie ubiegłe lata bezustannego napięcia nerwowego.
Podpisałam, że lekarz sztabowy Luftwaffe przebywał w moim mieszkaniu dwa dni, że w jego posiadaniu była walizka z cywilnym ubraniem - moje wyjaśnienie, że walizka miała być pozostawiona u mnie na przechowaniu, zostało w protokole pominięte, że podczas rewizji mieszkania kilkakrotnie zaprzeczyłam, jakoby znajdował się u mnie i że znaleziono go w schowku za szafą z ubraniami. To są fakty znane, zaprzeczać im byłoby nonsensem. Na temat znalezionych u mnie spodni wojskowych, protokół zawiera uwagę, że szef mój pozostawił je do mojej dyspozycji, co jest niezgodne z prawdziwym stanem rzeczy i może dać powód do różnych przypuszczeń. Reszta to nieważne szczegóły.
W drodze powrotnej do prezydium policji prowadzą mnie obok Anneliese i wątłej, bladej, młodej dziewczyny, patrzącej na mnie smutnymi oczami dziecka. To “Wróbelek”.
Potem znów siedzę w szkaradnej, lodowato zimnej celi.


DOM OBŁĄKANYCH


W tym dniu sprowadzają najmniej dziesięciu nowych aresztowanych. Co pół godziny słychać kroki wielu ludzi, zatrzaskują się ciężkie drzwi żelazne, tylko nieliczne kroki odbywają drogę powrotną. Wieczorem panuje w budynku wielki hałas. Każdy ton dźwięczy głośno, jakby się siedziało w bębnie; obłąkany mężczyzna, ranny w głowę, poczyna szaleć, chce wyjść stąd, musi wyjść, biada tym, którzy go trzymają, ma ważne wiadomości dla generała. Gdy zbliżają się kroki, milknie, można wyczuć, że się przyczaił. Potem znowu zaczyna krzyczeć. W krzyku tym słychać na przemian to wyraźny ton koszarowy, to znowu rozpacz człowieka prześladowanego.
Nie mogę myśleć o niczym innym, tylko o sprawach, które od chwili zjawienia się Heisiga splotły nasze losy. Każde słowo, każdy czyn jest jak sprężyna mechanizmu, wszystko dotyczy wszystkich i nikt nie może się z tego wyłączyć. Co też mogła zeznać, Anneliese, a co “Wróbelek”, jak wyszła na jaw sprawa z walizką, co wiedzą o rosyjskiej ulotce, co Heisig mógł na ten temat powiedzieć à co też z nim się stało? Kobiety musiały napleść dużo niepotrzebnych rzeczy. Kto podał mój adres? Usiłuję odtworzyć sobie obraz sytuacji, ale wszystkie barwy się zlewają.
Dlaczego aresztowano Anneliese, jeżeli to ona wydała Heisiga? Co stanie się z nami?
Policjant przynosi mi miskę zimnej soczewicy. Szef kuchni z naprzeciwka, który gotuje dla załogi, posyła więźniom to, co zostaje. Dobry z niego człowiek… jak się właściwie nazywa?
- Hase.
Wachmistrz Giesicke, który chwilowo pełni służbę, jest dobrodusznym człowiekiem. Uważa, że nie powinniśmy upadać na duchu, bo wojna i lak wkrótce się skończy. - Tylko niech się pani do niczego nie przyznaje - upomina mnie. Pytam, czy jest może w więzieniu niejaki doktor Heisig, młody człowiek w granatowym kombinezonie. Giesicke nic o nim nie wie.
Tej nocy znowu padają bomby. Siedzi się w celi i marznie do szpiku kości. Gdzieś szaleje obłąkany.
Tak mija druga noc.

Odnośniki