Corregidor
Na Pacyfiku rozpoczęła się bitwa o wyspę Corregidor. Jest to maleńka, górzysta wysepka blokująca wyjście z zatoki manilskiej. 14 km2 - 5% obecnej powierzchni Wrocławia; dla porównania tzw. Wielka Wyspa wrocławska to 9 km2.
Bitwa zaczęła się od skutecznego zbombardowania stanowisk plot. Atak rozpoczęło niebywale śmiałe lądowanie spadochroniarzy na płaskim szczycie dominującej góry. Po opanowaniu tej pozycji nastąpił desant z morza.
Bitwa potrwa 10 dni. Z pięciu tysięcy Japończyków 20 żołnierzy dostanie się do niewoli. Dwudziestu. Reszta zginie. Amerykanów było tylko dwa tysiące, zginęło ich 235. Daje to wyobrażenie o przewadze sile ognia i skuteczności ataku spadochroniarzy.
Ale z drugiej strony była to bitwa, która dała Amerykanom wyobrażenie jak może wyglądać wojna o Japonię. A przecież Corregidor to Filipiny, a nie Japonia. Japonię będą mieli na Okinawie.
Folke Bernadotte
Wiceprzewodniczący Szwedzkiego Czerwonego Krzyża przylatuje do Berlina. Szwecja miała dobre, a ściśle mówiąc rozwinięte kontakty z hitlerowskimi Niemcami. Całą wojnę usiłowali zachować neutralność, ale był taki okres w apogeum hitlerowskiej potęgi, kiedy bardzo musieli tę neutralność naciągnąć. Ale jest 1945, Niemcy są na przegranej, ustępującej pozycji. Za zgodą Himmlera zaczynają się trudne rozmowy, których celem jest wstrzymanie mordowania w obozach koncentracyjnych i ewakuacja więzionych.
Jednym z organizatorów ze strony aliantów jest Niels Christian Ditleff, akredytowany w Sztokholmie przedstawiciel rządu norweskiego na emigracji. Ze strony niemieckiej na rzecz ugody działają Walter Schellenberg, szef SD SS oraz osobisty lekarz i masażysta Himmlera Felix Kersten, bardzo interesująca, osoba o której więcej 12 marca.
Przeciwnikiem tych negocjacji był Ernst Kaltenbrunner, szef RSHA SS. Tak się niestety składa, że Bernadotte właśnie z nim oraz z niczego już nie reprezentującym Ribbentropem musi rozmawiać przez kolejne dwa dni. Jedynym światłem w tunelu był Schellenberg, który dokładnie go wprowadził w sprawy berlińskie. W końcu 19 lutego, kiedy wszystko wydawało się stracone, Bernadotte dostaje informację, że Himmler chce się z nim spotkać w sanatorium SS w Hohenlychen (Brandenburgia).
Himmler podczas spotkania odrzuca ideę ewakuacji 13 tys. skandynawskich więźniów obozów koncentracyjnych. Przede wszystkim uważa tę liczbę za przesadzoną. Ale zgadza się na zebranie ich w jednym miejscu i zapewnienie im normalnych warunków. Ze swojej strony stara się o nawiązanie kontaktu z Eisenhowerem.
Bernadotte jest zręcznym negocjatorem, zaczyna od małych kroków i nieustannie poszerza zakres działania. Pierwszym etapem działania jest zebranie wszystkich skandynawskich więźniów nie-Żydów w KL Neuengamme. Jest to Hamburg, czyli 165 km od granicy Danii i 200 km od Holandii. Podczas kolejnej wizyty Bernadotte wynegocjował zebranie w KL Neuengamme również żydowskich obywateli skandynawskich. Operacja "Białe autobusy" zaczęła się 12 marca 1945 i polegała na zwożeniu więźniów obozów koncentracyjnych do KL Neuengamme, gdzie zapewniano im pomoc Czerwonego Krzyża i normalną opiekę medyczną. Była to kropla w morzu potrzeb, ale operacja uratowała życie tysiącom ludzi.
Rozpoczęto równocześnie rozmowy o ich ewakuacji więźniów obozów koncentracyjnych.
Rozmowy hrabiego z Himmlerem poszły o wiele dalej. Himmler rozumiał, że wojna jest już przegrana (notabene wciąż był dowódcą Grupy Armii Wisła) i zaczął negocjować swoje przejście na drugą stronę. Jego zakładnikami byli wszyscy więźniowie obozów koncentracyjnych.
ROA
Generał Andriej Własow wraz z generałem Ernstem Köstringiem przyjął paradę 1 Dywizji Sił Zbrojnych KONR (600 DP) pod dowództwem generała Siergieja Buniaczenki.
Köstring był etnicznym Niemcem, ale urodził się i wychował w Moskwie. Jego rodzice należeli do niemieckiej społeczności mieszkającej w Rosji i wyjechali do Niemiec jeszcze przed Wielką Wojną. W latach 1930-33 oraz 1935-40 był attache wojskowym w Moskwie i choć podczas Operacji Barbarossa pozostawał w rezerwie, opowiadał się za wcielaniem ochotników rosyjskich do armii niemieckiej. W 1942 powrócił do czynnej służby i został Generałem Oddziałów Wschodnich w OKH. W styczniu 1944 przemianowany na Generała Formacji Wschodnich. 4 maja dostał się do niewoli amerykańskiej. Miał być świadkiem na procesie norymberskim, ale sowieci zaprotestowali. Napisał wspomnienia wydane w 1965: "Der militärische Mittler zwischen dem Deutschen Reich und der Sowjetunion, 1921-1941".
Poznań
I tu pojawia się naprawdę poważna różnica pomiędzy historią Wrocławia i Poznania. Tożsamość Wrocławia jeszcze w średniowieczu zdominowała niemiecka populacja i odpadnięcie od Polski. Bogactwo Wrocławia brało się z handlu z Polską, chcieli robić z Polską interesy, ale nie do niej należeć. Formalna przynależność do Korony Czeskiej była wygodą kultywowanej autonomii. Wrocław był od średniowiecza miastem Rzeszy, niemieckim. Dlatego mimo wszelkich podobieństw historia Wrocławia jest skończona w 1945 i na ruinach rozpoczęta na nowo w innym języku i innej kulturze.
Poznań natomiast to aż do rozbiorów miasto polskie, później również. Chociaż leży w Prusach i cała Wielkopolska a Poznań w szczególności poddawana są intensywnej germanizacji (HaKaTa, Września), to nigdy udział polskiej populacji nie spadł poniżej połowy. Polskość jest nigdy nie zerwaną, ciągłą esencją losów Poznania. Przeciwnie niż w przypadku Wrocławia o Poznaniu rzeczywiście można powiedzieć, że zakończyła się niemiecka okupacja.
Jeszcze w trakcie walk w Poznaniu ukazuje się pierwsze pismo "Głos Wielkopolski". Tytuł i idea pisma jest dziełem Józefa Szulczyńskiego, dziennikarza prasy kupieckiej. Sprawy techniczne, druk to działka jego kolegi Mieczysława Francuszkiewicza, który wiele ryzykując, przez całą okupację przechował polskie czcionki (pliterki). Skorzystali z polskiej, katolickiej drukarni św. Wojciecha na Jeżycach, która była niezniszczona. Nie było prądu, co robić. Maszyny można było napędzać ręcznie, więc zapędzili do roboty volksdeutschów. Pierwszy numer miał nakład 3 może 6 tys. egzemplarzy, tempo druku 600 sztuk na godzinę.
1 Front Ukraiński
1 Front Ukraiński Lwówek Śląski i Żary.
21 Korpus z zaskoczenia zdobywa nietknięty most na Bobrze i tworzy przyczółek na drugim brzegu, jutro zaatakuje przez Wzgórza Gubińskie w kierunku Nysy Łużyckiej.
24 Korpus zdobył Żagań. Przez następny tydzień będą trwać walki o wyparcie sił niemieckich za Nysę Łużycką. Tak się zakończy operacja dolnośląska. Dojściem na szerokim odcinku do Nysy Łużyckiej.
32 Korpus Gwardii obsadził linię Złotoryja - Jawor - Strzegom i przekazał 6 Armii pozycje wokół Wrocławia.
Operacja dolnośląska
Dziś Dowództwo 1 Frontu Ukraińskiego przedstawiło Kwaterze Głównej Armii Czerwonej następujący plan z oceną sytuacji: Niemcy wykazali zaskakującą zdolność tworzenia formacji ad hoc, z rozbitych jednostek potrafią odtwarzać front obrony i wciąż wymykają się z głównych kierunków uderzeń, miejscami stawiając zażarty opór, tymczasem sowiecka ofensywa została przeprowadzona bez przerwy operacyjnej i trwa już ponad miesiąc, od dawna jednostki Frontu są wyczerpane, często działały poza zasięgiem łączności, są problemy z zapewnieniem wsparcia logistycznego, potrzebny jest czas na przebazowanie, dociągnięcie zaplecza, rozpoznanie aktualnej sytuacji, szczególnie w zakresie dokonania przez nieprzyjaciela kontrofensywy na niebezpiecznie rozciągnięte linie sowieckie na południe od Odry. Dochodzą do tego trudne warunki terenowe, deszcze i wiosenne roztopy, które utrudniają działanie wojskom zmechanizowanym. W tej sytuacji siły Frontu zostają podzielone na cztery zespoły operacyjne:
- 3 Armia Gwardii, 4 Pancerna oraz 13 i 52 ogólnowojskowe miały umocnić się na linii Nysy Łużyckiej i przygotować szeroki front do operacji berlińskiej.
- 3 Armia Pancerna razem z częścią 5 Armii Gwardii opanować rejon Zgorzelca i przejść do obrony
- główne siły, czyli reszta 5 Armii Gwardii 21, 59 i 60 Armia ogólnowojskowa, 4 i 31 Korpus Pancerny miały wyprzeć nieprzyjaciela w Sudety i zająć pozycję na Przedgórzu Sudeckim zabezpieczając prawą flankę Frontu i głównego kierunku natarcia
- 6 Armia ogólnowojskowa otrzymała zadanie rozbić obronę Wrocławia, była to jedyna formacja przeznaczona do działania na tym odcinku
Plan ten został zaakceptowany, jako zgodny z koncepcją Naczelnego Dowództwa. Jak z tego wynika celem operacyjnym Armii Czerwonej nie było już wyparcie sił niemieckich z Dolnego Śląska - nie było na to ani czasu środków - a samo zablokowanie zdolności do skutecznej kontrofensywy wymierzonej w lewą flankę ataku na Berlin. Jak pokazała praktyka nawet i tego nie udało się zrealizować.
Podobne rezultaty przyniesie również zwycięstwo w Stargardzie (Gubińskim?), po trzech dniach krwawych walk okaże się, że obrona niemiecka stężała i choć nie mają już żadnych zapasów, żadnych rezerw Armia Czerwona nie ma dość sił, by przełamać opór i skutecznie uderzyć na Berlin. Jak się okaże, na obu odcinkach operacja berlińska wymagać będzie jeszcze dwóch miesięcy przygotowań.
Wrocław
Od wczoraj Wrocław znajduje się oficjalnie w oblężeniu. Oznacza to całkowitą izolację miasta, żaden człowiek nie wydostanie się drogą lądową. Droga powietrzna zastrzeżona jest dla Luftwaffe. Odcięte zostają połączenia telefoniczne. Od tej pory zamknięci w Twierdzy ludzie mają tylko cztery źródła informacji o tym, co dzieje się na świecie: komunikaty dowództwa Twierdzy, zarówno partyjnego, jak i wojskowego, oficjalne radio III Rzeszy oraz równie wiarygodną propagandę sowiecką nadawaną przez megafony, radio i w zrzucanych nad Wrocławiem ulotkach. Jest jeszcze czwarte źródło - nieustannie rwany strumień dostarczanej przez lotnisko na Gądowie Małym poczty. Niepewne, ale najważniejsze dla pozostałej w mieście ludności oparcie w świecie poza Twierdzą.
Komendant von Ahlfen pomija milczeniem najważniejsze wydarzenie tego dnia - 16 lutego oddana została po kilku dniach ciężkich walk pozycja o wielkim znaczeniu taktycznym: lotnisko w Strachowicach. Już wkrótce wykaże swoją przydatność dla wojsk sowieckich. Hugo Hartung opisuje uczucie szczęścia towarzyszące opuszczeniu pozycji na lotnisku, kiedy to "w porannej szarudze brniemy przez polne wertepy w stronę miasta", wczoraj rozegrał się tam koszmar:
Chwilami ten pogodny wiosenny dzień ciemnieje od dymu pożarów. Godziny wloką się z oporną lepkością. [...] Na górze wita nas istne piekło, nad płytą lotniska śmiga amunicja smugowa. Okoliczne wsie stoją w płomieniach. Słychać przeraźliwe ryczenie bydła i rozdzierające krzyki ludzi. W kilku obiektach bazy wybuchły pożary. Jasnym ogniem płonie barak kinowy. Chyłkiem biegniemy, by schronić się w kwaterach oficerskich. Wszędzie pełno ciał. Pośród huku kanonady rozlega się najwidoczniej z bardzo bliska - głos z sowieckiego megafonu:
- Chodźcie do nas! Chodźcie do nas!
- Potem dobiegają nas zniekształcone dudnieniem takty Międzynarodówki, Lili Marlen i wiedeńskich walców. Nagle za plecami słyszymy urrrrra! nacierających Rosjan. Czerwone niebo zasnuwają czarne smugi dymu, tworząc dziwne kształty. [...] Wreszcie o czwartej nad ranem łącznik przynosi rozkaz natychmiastowego opuszczenia bazy i oddalenia się od pozycji wroga.
Po krótkim odpoczynku w Żernikach (niem. Neukirch), zostają ulokowani w Kuźnikach (niem. Schmiedefeld). Gorzka to ulga, bo stamtąd obserwuje pożary na Grabiszynie, po charakterystycznej sylwetce kościoła pw. św. Klemensa Marii Dworzaka orientuje się, że to płoną okolice jego domu. Sowieci są tuż obok i nic ich nie odepchnie.
Ksiądz Peikert 16 lutego pisze:
Rosjanie dali komendantowi twierdzy ultimatum, aby poddał miasto w ciągu 24 godzin. Ultimatum pozostaje bez odpowiedzi. Od godz. 16 nieustannie krążą nad miastem nieprzyjacielskie eskadry lotnicze. Obszar powietrzny jest pod ich całkowitą kontrolą. Nasza obrona przeciwlotnicza jest słaba i bez znaczenia. Wskutek tych nalotów powstają w mieście poważne szkody.
Opisuje bombardowanie zakładu sióstr szarytek przy ul. Św. Józefa (niem. Josephstraße) i pierwszą ofiarę śmiertelną bombardowania relacjonowaną w jego opisie:
Jednej siostry nie można było wydobyć spod gruzu. Pięć sióstr zostało ciężko rannych.
Poważnie zniszczony został również Arcybiskupi Konwikt Teologiczny "Georgianum" zbudowany w latach 1894-95 z inicjatywy biskupa Georga Koppa (stąd nazwa) projektu architekta diecezjalnego Josepha Ebersa.
Srodze ucierpiała też kuria wikariuszy katedralnych, kuria sufragana i pałac arcybiskupi. Również witraże Katedry. Zawalił się duży pasaż w formie łuku pomiędzy domem macierzystym szarytek a nowicjatem.
Pasaż ten - bardzo charakterystyczny - kilkanaście lat temu został odbudowany. Interesująca jest wzmianka o witrażach w Katedrze, po niezwykłej jasności przedwojennych zdjęć wnętrz Katedry można raczej sądzić, że w oknach było przezroczyste szkło.
Metropolitalne Wyższe Seminarium Duchowne we Wrocławiu - Georgianum oddane do użytku w 1895
Źródło: By KazimierzP / fotopolska.eu, CC BY-SA 3.0, Link
O zbombardowaniu Georgianum pisze też Laßmann:
celem tego ataku było ustawione w ogrodzie pałacu arcybiskupiego ciężkie działo niemieckie. Nasza obecna kwatera położona była w bezpośredniej bliskości tej posesji. Uszliśmy z życiem, ale tylko o włos. Ciężko trafiony został konwikt dla chłopców. Zginęło tam wtedy parę osób; z dwiema z nich rozmawiałem krótko przed atakiem. Głębokim cieniem kładł się na naszych nastrojach kompletny brak naszego lotnictwa w powietrzu. Na niebie nie widać ani jednego niemieckiego myśliwca. Noc w noc obserwujemy bezsilnie jak rosyjskie "maszyny do szycia" - tak nazywamy ich samoloty typu Po-2 - nieniepokojone przez nikogo zrzucają swoje bomby i kanistry z benzyną na mieszkalne dzielnice twierdzy. Rosjanie pojawiają się nad miastem średnio 280 razy na dobę. Nasza obrona przeciwlotnicza była słaba. Było co prawda pod dostatkiem dział, ale brakowało do nich amunicji.