17 lutego 1945, sobota
huk licznych detonacji
Londyn
Ustalenia konferencji jałtańskiej są już powszechnie znane.
W Londynie powstaje Polski Ruch Wolnościowy Niepodległość i Demokracja. Coraz większa liczba Polaków na emigracji zdaje sobie sprawę, z tego że nieuchronny kierunek zmian w Polsce wyklucza ich powrót, że muszą albo pogodzić się z nowym porządkiem, albo pozostać na emigracji i nawet swoje publiczne, polskie sprawy ułożyć, zorganizować poza Polską. Ruch założyło pięciu działaczy związanych z przedwojenną sanacją, ale mających wobec Polski międzywojennej krytyczne podejście.
Inaczej niż za zaborów, centrum polskiego życia emigracyjnego nie będzie Paryż, ale Londyn.
Generał Walther Wenck
13 lutego został wyznaczony do dowodzenia operacją Sonnenwende, której celem było zatrzymanie i rozbicie sowieckiej ofensywy atakiem w rejonie Stargadu.
Ale dziś po konferencji z Hitlerem wracając z Berlina na stanowisko dowodzenia pod Altlandsberg (Brandenburgia, 20 km na wschód od Berlina), zasnął za kierownicą. Jego auto uderzyło w balustradę mostu. Został ciężko ranny, jego obowiązki przejął generał Hans Krebs.
Zobaczymy go znowu, kiedy 6 kwietnia zostanie wezwany do dowodzenia 12 Armią, powołaną do obrony Berlina.
Poznań
1 Front Białoruski zdobył już prawie cały Poznań. Wciąż broni się Cytadela. Ale jest to już ostatnie miejsce oporu.
Jeszcze tego samego dnia nastąpił pierwszy atak na Cytadelę. Niemcom puszczano muzykę żałobną i wezwania do kapitulacji.
1 Front Ukraiński
Majewski o ataku na Gubin:
16 lutego żołnierze 21 Korpusu zdobyli przez zaskoczenie nie uszkodzony most na Bobrze i utworzyli przyczółek na lewym brzegu rzeki. 17 lutego z przyczółka tego rozpoczęło się natarcie, poprzez Wzgórza Gubińskie, ku Nysie Łużyckiej.
Żary:
Nie przesądziło to jednak jeszcze o wyniku walk na lewym brzegu Bobru. W tym samym bowiem dniu dowództwo niemieckie wprowadziło do walki Dywizję Grenadierów Pancernych “Brandenburg”, która nacierając od południa, zdobyła Kadłubię i Lubomyśl, ponownie odcinając Żary. Równocześnie jednak 16 lutego 24 Korpus zdobył Żagań, sforsował Bóbr po obu stronach miasta i uderzył na tyły jednostek okrążającego Żary Korpusu Pancernego “Grossdeutschland”. 17 lutego odzyskał Kadłubię i Lubomierz, przywracając połączenie z Żarami.
Natarcie na Zgorzelec:
Po powrocie głównych sił swojej armii spod Wrocławia generał Rybałko podjął 17 lutego próbę dwustronnego natarcia na Zgorzelec. Od północnego wschodu z rejonu Bolesławca uderzyć miał 6 Korpus Pancerny Gwardii. 7 Korpus Pancerny Gwardii, atakując ze wschodu, miał w pierwszej fazie działań sforsować Kwisę i zdobyć Lubań. W dniu następnym miał do niego dołączyć podążający spod Wrocławia 9 Korpus Zmechanizowany Gwardii.
Oba radzieckie korpusy były wyczerpane toczonymi od 8 lutego walkami. W poszczególnych brygadach pozostało nie więcej niż po 18-25 czołgów. Wykrwawione były również pododdziały piechoty zmotoryzowanej. Dlatego też natarcie przebiegało w powolnym tempie, bez większych sukcesów. 17 lutego 6 Korpus Pancerny Gwardii posunął się zaledwie 4-5 km na zachód. Dwie brygady 7 Korpusu Pancernego, które przeprawiły się w Nowogrodźcu na lewy brzeg Bobru dla uderzenia na Lubań od północy, nie były w stanie przełamać obrony nieprzyjaciela i walczyły w szykach bojowych 6 Korpusu. Pozostałe jednostki generała S. Iwanowa powoli przebijały się do Lubania od wschodu.
Wrocław
Ultimatum bez odpowiedzi. Czas minął.
Armia Czerwona zaatakowała.
Atak od strony Kleciny i Brochowa.
Majewski:
Ten stan rzeczy nie utrzymał się jednak długo. Już 17 lutego oddziały radzieckie rozpoczęły działania, które miały na celu zajęcie dogodnej postawy wyjściowej do szturmu generalnego. W czasie lokalnych walk toczonych od 17 do 19 lutego 359 Dywizja Piechoty zdobyła Żerniki, zaś 309 Dywizja Piechoty Klecinę i Oporów. W tym samym czasie 218 Dywizja opanowała Partynice i Ołtaszyn, a 273 Dywizja Brochów. Zacięty bój stoczyli zwłaszcza żołnierze 372 Włodzimiersko-Wołyńskiego Pułku Piechoty (z 218 DP) o budynek rozgłośni radiowej na Krzykach. Budynek ten, zamieniony przez hitlerowców w silny punkt oporu, górował nad okolicznymi willami, uniemożliwiając rozwinięcie natarcia na przebiegający za nim nasyp linii kolejowej i kompleks Parku Południowego. Pierwsza próba zdobycia rozgłośni z marszu zakończyła się niepowodzeniem, połączonym z dość dużymi stratami (m.in. zniszczeniem przez hitlerowców czołgu T-34 oraz uszkodzeniem dwóch dział pancernych SU-76). Dopiero drugie uderzenie, poprzedzone dokładnym rozpoznaniem obiektu i przygotowane znacznie lepiej, przyniosło pełny sukces: zdobycie budynku zamykającego swym ogniem dzisiejsze ulice Armii Czerwonej Powstańców Śląskich oraz Ślężną.
(Dziś przyda 79 rocznica, gdy wojska rosyjskie dotarły do Brochowa i rozpoczęły się walki na ulicach osiedla. 19 lutego 1945 roku jak to ładnie określa się nastąpiło wyzwolenie Brochowa i definitywny koniec władzy niemieckiej na tym obszarze. Nawiązując jeszcze do wczorajszego zdjęcia, to dziś przypada także inna rocznica. Od 40 lat budynek dworca pasażerskiego wraz z peronowymi wiatami wpisany jest do regestru zabytków (oficjalny wpis 17 luty 1984). Na zdjęciu walki na torach Towarowej Obwodnicy Wrocławia w okolicach Brochowa w 1945 roku (źródło Память народа - pamyat-naroda.ru). Pozdrawiam.)[https://www.facebook.com/groups/561648211471458?multi_permalinks=1154116685557938&hoisted_section_header_type=recently_seen]
Atak na Trestno i Nowy Dwór.
Wczoraj wzięty Ołtaszyn. Natarcie na Borek i Krzyki.
Zaporowy atak od Kątów Wrocławskich i Wiązowa w kierunku Jordanowa Śląskiego miało powiększyć dystans do oblężonego miasta.
Ksiądz Peikert opisuje całkowicie zgodną z relacją księdza Laßmanna całkowitą przewagę wroga w powietrzu i słabość niemieckiej obrony przeciwlotniczej, dużo uwagi poświęca temu, co musiało szczególnie boleć cywilów pozostałych w mieście, systematyczne wyburzenia dokonywane przez hitlerowców:
Nad miastem krążą przez całą noc bombowce i myśliwce nieprzyjacielskie. Nasza obrona, jak zwykle, wyjątkowo słaba. Przez cały dzień padają nieprzyjacielskie bomby na miasto. Towarzyszy im huk licznych detonacji od wysadzanych bloków mieszkalnych śródmieścia. Jest to znamię czasów, że wybrano właśnie te trudne dni na burzenie bloków, które planowano w normalnych czasach jako odnowienie śródmieścia. Mieszkańców tych bloków w większości ewakuowano pod przymusem. Wolno im było zabrać tylko nieliczne rzeczy. Całe wyposażenie domu musiało pozostać. Domy wysadza się w powietrze nie zabezpieczywszy uprzednio w jakikolwiek sposób wyposażenia mieszkań (bielizny, mebli, pamiątek rodzinnych) Sprzęt domowy pochłaniają gigantyczne masy gruzu wymieszanego z meblami, bielizną i obrazami. Akcja wysadzania zatacza szerokie kręgi w obrębie miasta. Planuje się nawet wysadzenie w powietrze muzeum archeologicznego. Rodzi się pytanie, jak będzie można zastąpić te domy i mieszkania, kto w przyszłości usunie te olbrzymie zwały gruzu? Tu znów widać skutki szaleństwa militaryzmu.
Budynki, których wyburzanie opisuje, znajdują się na obecnej Trasie W-Z, to znana z wielu pocztówek i obrazów malownicza i potwornie niewygodna zabudowa obszaru wewnętrznej fosy. Ówczesne muzeum archeologiczne (Śląskie Muzeum Rzemiosła Artystycznego i Starożytności, niem. Schlesisches Museum für Kunstgewerbe und Altertüme) znajdowało się w zniszczonym podczas wojny budynku w miejscu obecnego Narodowego Forum Muzyki.
Po odrzuceniu kapitulacji walki rozpoczęły się natychmiast. Pastor Ernst Hornig relacjonuje wydarzenia na froncie i na tyłach, znając sytuację w szpitalach polowych, przedstawia ogromny ludzki koszt wojny prowadzonej w cywilnym mieście pośpiesznie uzbrojonymi cywilami, często po prostu dziećmi:
Dnia 17 lutego Rosjanie po odrzuceniu przez załogę twierdzy wezwania do kapitulacji, rozpoczęli z południa nowy atak na miasto. Ponownie rozgorzały walki o Park Południowy, gdzie oddziały Hitlerjugend z powodzeniem, ale przy ogromnych stratach, broniły się przez jakiś czas. […] Tymczasem w dniach ciężkich walk piechoty na południu i na południowym wschodzie, szpital i lazaret “Bethesda” wypełniły się rannymi, przede wszystkim z ranami głowy. Straty na południu były duże. Już 16 lutego przeorysza Margarete Ziegler tak opisała swoje wrażenia z “Bethesda”: “To jest wstrząsające, w salach leży tylu młodych ludzi z ciężkimi ranami głowy i oczu, zmęczonych i wyczerpanych. Większość z tych żołnierzy jest bardzo przygnębiona. Brakuje bardzo broni i amunicji.”
Leśnica
Gwałtowny atak czołgów na nieprzygotowane do obrony pozycje niemieckie pozwolił sowietom zając Leśnicę i szybko oprzeć front na linii Bystrzycy. Żołnierze SS z pułku Besslein mogli tylko bezradnie patrzeć na własne koszary z drugiego brzegu rzeki.
Epizod ten miał spore znaczenie dla późniejszej historii miasta, wzięta bowiem praktycznie bez walki Leśnica nie została zniszczona i była jedną z oaz osadnictwa polskiego po wojnie. Szybko została zasiedlona, a ponieważ tak duża liczba mieszkańców dojeżdżających regularnie do centrum wymagała efektywnej komunikacji, dociągnięto tam linię tramwajową. Symbolem tego, w jakich warunkach przebiegała odbudowa i jak powoli polska ludność wrastała w zabudowywane przez siebie pozostałości urbanistyki niemieckiej, jest fakt, że aż do dziś dociągnięcie linii tramwajowej do Leśnicy jest największą całkiem nową inwestycją powojenną w transport szynowy na terenie miasta.
Opanowanie Leśnicy najgorzej wspominają żołnierze z SS Besslein.
Georg Haas uczestniczący w walkach wspomina rozgoryczenie i wściekłość swoich podkomendnych:
Gdzie byli inni obrońcy Twierdzy Wrocław? Gdzie były przygotowane rzekome linie obronne? Żadnej pomocy, żadnych posiłków, kończąca się amunicja. Rosjanie nie zostawili jednak czasu ani na rozmyślanie, ani umocnienie się na kolejnych pozycjach. Z Żar wycofaliśmy się prawie brzegiem w kierunku naszych koszar w Leśnicy. W tym czasie dopadły nas rosyjskie czołgi, zadając ciężkie straty. Na naszych karkach czołgi wdarły się do baraków koszarowych na skraju miasta. Nikt ich w praktyce nie bronił. Zostały utracone w ciągu kilkunastu minut. Lissa była utracona. Odziały SS wycofały się za Bystrzycę i obsadziły jej prawy brzeg. Podliczono straty. W naszej kompanii plutony utraciły około połowy swojego stanu liczbowego.
Hendrik Verton:
To był jedyna rzeka przegradzająca drogę do Wrocławia i miała strategiczne znaczenie. Znaleźliśmy się na wschodnim brzegu rzeki przy głównej drodze, którą musieli się posłużyć Rosjanie. Otrzymałem rozkaz zajęcia z moją grupą dwupiętrowego budynku na prawo od mostu, bardziej na południe […] Nasi saperzy przygotowali most do wysadzenia w powietrze, jak tylko ostatnie niemieckie oddziały przejdą przez niego. Nagle nastąpiła ogłuszająca eksplozja. Podłoga się zatrzęsła, a w ciemnej piwnicy zrobiło się nagle jasno. Świece migotały tak gwałtownie, że prawie przygasły […] Wyszliśmy z piwnicy na zewnątrz. Wyglądało, jakby przeszedł huragan. Żaden z domów nie miał już dachówki. Leżała teraz rozrzucona razem z odłamkami szkła i innym gruzem. Wielka część mostu znikła. Duże bloki utonęły w rzece. Lecz reszta mostu pozostała. Wszystkie one zostaną wykorzystane przy odbudowie. Rosjanie byli w tym ekspertami. Jeszcze tej nocy rozpoczęli naprawy.
Maria Langner
Brak tu dokładnego przypisania daty, ale treść tego rozdziału dotyczy czasu tuż po zamknięciu oblężenia.
SŁYCHAĆ JUŻ PUKANIE
Jeżeli osoba cywilna przywłaszczy sobie w twierdzy cokolwiek z rzeczy leżących masowo dokoła, nazywa się to plądrowaniem. Jeżeli ktoś podniesie na ulicy coś, co mu jest nieodzownie potrzebne, los jego a w szóstym roku wojny potrzebne jest prawie wszystko jest przesądzony.
Oberscharführer Thieme i nowa załoga SD znoszą całe góry skradzionych rzeczy. Wytworne meble, pochodzące z mieszkań ludzi ewakuowanych lub wysiedlonych nakazem SS-manów z całych ulic, stoją w zajmowanej przez obu scharführerów izbie, wyłożonej białymi kaflami. Dawniej była tu sala natrysków, teraz Thieme zamienia ją w skład mebli dla swego przyszłego mieszkania i każe wyścielić ją dywanami. Thieme zamierza pozostać na razie w mieście.
Dokoła poniewierają się damskie suknie i płaszcze, na stole leży porozrzucana biżuteria, codziennie inna. Thieme przywłaszcza sobie wiele rzeczy, które odbiera nowoprzybyłym. Portmonetki, zegarki, pierścienie i karty żywnościowe znikają w jego kieszeniach, puste portfele leżą dokoła, porzucone niedbale, jest mu zupełnie obojętne, że patrzymy na to. Wykonuje swój zawód od lat.
“Pięciu młodocianych przestępców rozstrzelano za plądrowanie” - brzmi pierwsze urzędowe ogłoszenie o wykonanych wyrokach śmierci zamieszczone w gazecie wychodzącej w twierdzy; ilość dokonanych egzekucji będzie zapewne znacznie mniejsza w komunikacie, który dotrze do prasy.
Byli to właśnie ci chłopcy, których widziałam w pierwszym tygodniu podczas rozdawania jedzenia, pięciu wyrostków, z których najstarszy liczył może siedemnaście lat. Włamali się do kajuty opuszczonej barki na Odrze, znaleźli tam tytoń i wino, zabawili się w Ali Babę i czterdziestu rozbójników i z zapasów, widocznie zgromadzonych na barce przez zbiegłego właściciela, urządzili sobie prawdziwą ucztę piratów.
Porucznik policji, małomówny odludek, którego często widywałam w kuchni, przeczytał nam wówczas oficjalny komunikat o dokonanej egzekucji. Potem z oburzeniem wyrżnął pięścią w stół: - Szaleńcy. Z zewnątrz rozlega się już pukanie, a oni nie chcą tego słyszeć.
Tak, słychać już pukanie.
Odkąd zamknął się pierścień wokół twierdzy, nikt nie może już wejść ani wyjść, a w mieście gotuje się jak w kotle. Nowoprzybyli opowiadają, że południowe krańce miasta są już zajęte. Na zachodzie Armia Czerwona wciąż posuwa się naprzód, oddziały SS oznajmiają o konieczności ewakuacji ulic i w przeciągu pół godziny ludność musi opuścić domy. I wtedy dla tych, którzy muszą zawsze stać na baczność, rozpoczyna się rozkosz niszczenia. SS-mani wyrzucają z domów to, co w pośpiechu wpada im w ręce. Na ulicach leżą meble, materace, aparaty radiowe i sprzęt kuchenny. Ze sklepów wyciągają bele materiałów. Buduje się barykady. W poprzek ulic leżą wywrócone tramwaje, wokół nich piętrzą się wyrwane z zawiasów drzwi, garnki kuchenne, fortepiany…
Domy stają w płomieniach, ludzie biegną ulicami przepędzani bezlitośnie. Tak przedstawia się sytuacja w tych dzielnicach miasta, które leżą na krańcach wciąż zacieśniającego się pierścienia frontu. Ciągle jeszcze podtrzymuje się wersję, że wszelkie zarządzenia wy. dawane są tylko jako chwilowe środki zapobiegawcze. Żeby tylko prawda nie wyszła na jaw. W śródmieściu, w północnej oraz północno-wschodniej części miasta piwnice są tak natłoczone ludźmi, że daje to powód do poważnych obaw. Napięcie, lęk, zniechęcenie towarzyszą tym obcym sobie ludziom, których ten sam los przypadkiem zbratał skazując ich na wspólne spędzanie nocy.
Oficerowie SS i ich żołnierze są panami cywilnej ludności, jednak władcą miasta jest już dziś żołnierz radziecki.
Słychać już wyraźne pukanie.
Ale oni nie chcą tego słyszeć. Chleją wódkę, rabują, śpiewają i mordują, ciągle jeszcze mają nadzieję, szepczą i nasłuchują wieści, i czekają, czekają.
Także my, ludzie w lochach więziennych, czekamy i czekamy. My słyszymy pukanie. Wstrzymujemy oddech, aby usłyszeć, czy odgłos strzałów dochodzi z daleka czy z bliska. Żyjemy nadzieją, że skończy się panowanie naszych dręczycieli, oni zaś żyją nadzieją, której spełnienie oznacza dla nas śmierć. Nadejście posiłków dla twierdzy i odparcie wroga dałoby możność odtransportowania stąd więźniów. Zakłady karne, więzienia, obozy koncentracyjne czekają już na nas. Jeśli twierdza padnie, zginiemy lub będziemy wolni.
Thieme codziennie przynosi inne nowiny i opowiada je kalefaktorom albo klucznikom, a ci z kolei opowiadają je kobietom: podobno Sepp Dietrich ze swoją dywizją pancerną SS przerwał otaczający nas pierścień. Jest już w mieście, w przeciągu dwudziestu czterech godzin miasto będzie wolne. Wylądowały rzekomo nowoczesne gigantyczne samoloty, spadochroniarze zaopatrują armię broniącą miasta w cudowną broń, V-2 już działa. W końcu okazuje się, że to amerykańskie armie mają przynieść ocalenie. Zdaniem Thiemego i jego kolegów idą ramię przy ramieniu z hitlerowskimi oddziałami przeciw Armii Radzieckiej i tam, gdzie zetkną się fronty, nastąpi starcie. Wszystko, co Thieme opowiada, jest niemądre i niemożliwe, jest wytworem lęku człowieka, który ugina się pod brzemieniem wielkiej winy, miotany na przemian uczuciem nadziei, przerażenia i pychy. A mimo to nasłuchujemy trwożliwie i zastanawiamy się, czy jest jakakolwiek możliwość przyjścia z pomocą oddziałom zamkniętym w twierdzy.
Nie mając nawet pojęcia o wielkiej strategii można na palcach jednej ręki wyliczyć, że nie ma żadnej możliwości odsieczy.
Niemieckie fronty, utworzone kotły i twierdza są dziś tylko dziełem przypadku, powstają w chaotycznym zamieszaniu i bez żadnego planu. Niemiecki führer chętnie co prawda daje się fotografować i filmować w pozie wodza studiującego mapy sztabu generalnego, ale wyniki jego głębokiej wiedzy w dziedzinie strategii można ująć jednym słowem, które dziś stało się już symbolem: Stalingrad.
Wieczorami siedzi Thieme z kolegami w wartowni piwnicznej. Thieme gra na harmonijce, a śpiew pijanych głosów dociera przez ściany i drzwi: “…wnet powiewać będą proporce hitlerowskie nad barykadami, niewola potrwa tylko krótki czas”.
Dawny tekst zmienionej od lat pieśni “Horst-Wessel” rozbrzmiewa przy akompaniamencie rozrywających się ciężkich pocisków artyleryjskich.”On”, którego się tak boją, puka i puka, a oni tego nie słyszą.