Festung Breslau 1945 täglich

wojenna kronika zagłady

23 kwietnia 1945, poniedziałek

życzymy wam wszystkim szczęścia

Aktualizacja: 2022-04-23

Powrót do strony głównej Bloga

Avro Lancastrian / Avro Lincoln

Avro Lancaster był bestią wśród bombowców. Na froncie europejskim nie miał sobie równych. Żaden inny nie miał takiego udźwigu, tak pojemnej komory bombowej i jednocześnie takiego zasięgu. Dopiero wprowadzony z ogromnym trudem, kosztem i po latach prób amerykański B-29 stworzył nową jakość, ale ze względu na zasięg i koszt został przeznaczony wyłącznie do wojny na Pacyfiku.

To był już nie tylko koniec wojny, był to również koniec masowego zapotrzebowania na bombowce tego typu i w takiej liczbie. Operacja masowych bombardowań dobiegała końca. Wiadomo było, że powojenna Europa będzie potrzebować samolotów, ale cywilnych. Bombowiec najłatwiej przebudować na samolot transportowy, ale nie jest to wielki sektor rynku. Wytwórnie lotnicze tak naprawdę konkurowały w sektorze samolotów pasażerskich.

Pierwszej udanej przebudowy Lancastera na samolot pasażerski dokonano już w 1943.

Avro Lancastrian to bombowiec Avro Lancaster, z którego usunięto całe uzbrojenie, zasłonięto otwory na wieżyczki lśniącym pokryciem i wymieniono dziób na aerodynamiczny. Pierwsze egzemplarze były przebudowanymi bombowcami, później był to już seryjnie produkowany samolot.

W 1945 wytwórnia dostarczyła 30 zbudowanych w Wielkiej Brytanii samolotów Lancastrian dla linii lotniczych BOAC (ang. British Overseas Airways Corporation). 23 kwietnia rozpoczął się trwający trzy dni lot demonstracyjny Anglia - Nowa Zelandia, samolot bez przeszkód przeleciał 22 tys. km. 14 godzin lotu ze średnią prędkością 354 km/h. To była silna i wytrzymała maszyna, sprawdzona konstrukcja. Jednak w istocie cały czas był to bombowiec, nie dało się w prosty sposób przebudować kadłuba, w którym było niewiele miejsca. Samolot nadawał się do przewozu poczty, ważnych ładunków i transportu VIP.

Zbudowano ich 90 i służyły do 1960. Kilka z nich wzięło udział w berlińskim moście powietrznym.

Czas Avro Lancasterów przeminął, ale nie do końca. Udoskonalona wersja znana jako Avro Lincoln została oblatana 9 czerwca 1944 i już od sierpnia 1945 zaczął zastępować Lancastery w służbie. Tu można by zadać pytanie - dlaczego Brytyjczycy nie kupili o wiele lepszego bombowca nowej generacji, amerykańskiego B-29? Otóż były one 5 razy droższe.

Wyścig po niemieckie rakiety

Z dużym opóźnieniem sowieci przystępują do wyścigu po niemieckie rakiety. Sowieci w ogóle zwycięstwo zawdzięczają w dużej części optymalizacji wysiłku produkcyjnego, ograniczali się tylko do tego co jest niezbędnie potrzebne do zwycięstwa. I tutaj decyzja Stalina nakazująca wstrzymanie rozwoju projektów rakietowych była do pewnego stopnia słuszna. Skończyło się jednak tym, że nie mając własnego projektu rakietowego, ku własnemu zaskoczeniu odkryli zaawansowany program von Brauna.

Oczywiście mieli te swoje Katiusze (wyrzutnie rakietowe BM) użyte po raz pierwszy w obronie Smoleńska w 1941, ale to była prosta taktyczna wyrzutnia.

Potrzeba przyswojenia doświadczeń niemieckich w tym zakresie była oczywista, ale kto ma się tym zająć? Logicznym wyborem była branża lotnicza. No i tutaj trzeba się trochę zagłębić w pełną nieoczywistych zakrętów historię Kraju Rad.

Pierwszy instytut rakietowy został powołany rozkazem Rewolucyjnej Rady Wojskowej (ros. Революционный военный совет, w skrócie реввоенсове́т) nr 0113 z dnia 21 września 1933 na bazie Leningradzkiego Laboratorium Dynamiki Gazu (ros. Газодинамической лаборатории) i moskiewskiej Grupy Badań nad Napędami Odrzutowymi (ros. Группы по изучению реактивного движения) nosił nazwę РНИИ (ros. Реактивный научно-исследовательский институт). Na czele instytutu stał Iwan Klejmionow, a jego zastępcą był Siergiej Korolow. Tak, to ten Korolow, późniejszy twórca sowieckiego programu rakietowego.

W grudniu 1936 zmieniono nazwę Instytutu na НИИ-3 i od tego czasu podlegał pod Наркомата оборонной промышленности. Do tego czasu miał wielkie osiągnięcia, pracował nad wieloma rodzajami broni i prowadził badania nowatorskie w skali światowej. Jak to więc się stało, że w 1945 sowieci nie mieli programu rakietowego? I skąd w takim razie mieli Katiuszę?

Katiuszę opracował właśnie rzeczony Instytut, który w okresie Wielkiej Czystki został zlikwidowany. Konstruktorzy Katiuszy, czyli szef Instytutu Klejmionow oraz główny inżynier Gieorgij Langemak zostali aresztowani w listopadzie 1937 i już w styczniu 1938 rozstrzelani.

Zlikwidowany czy przeniesiony w stan likwidacji to niech będzie kwestią sporną, w każdym razie projekt Katiuszy był dostatecznie zaawansowany, żeby wejść do służby akurat w pierwszych dniach wojny. To kadra Instytutu opracowuje pierwszy sowiecki myśliwiec rakietowy BI-1 opisany 24 stycznia. GKO rozkazem z 15 lipca 1942 przekształca Instytut w Государственный институт ракетной техники podporządkowany bezpośrednio Radzie Komisarzy Ludowych.

18 lutego 1944 GKO zmienia decyzję i w związku z "atmosferą nietolerancji jaka rozwinęła się wokół techniki rakietowej" likwiduje Instytut, nadaje mu nazwę НИИ-1 i przekazuje pod kompetencje Ludowego Komisariatu Przemysłu Lotniczego. I tak twórcy Katiuszy, czy raczej to co po twórcach Katiuszy pozostało zostali lotnikami. Co oznacza nazwa НИИ? Prawdopodobnie jest to po prostu Научно-исследовательский институт co oznacza bez wątpienia, że przedmiot badań jest tak tajny, iż nie może się znaleźć w nazwie. Są tam kierowani wszyscy entuzjaści techniki rakietowej, którzy wciąż jeszcze żyją.

To właśnie НИИ-1 bada poligon V2 w Bliznej. Inżynierowie Boris Czertok, Izajew oraz dyrektor Instytutu Jakow Lwowicz Bibikow rozumieją powagę sytuacji i wzywają do powołania specjalnej grupy badawczej. Ich przełożony generał Wiktor Bołchowitinow zgadza się z nimi, ale Komisariat (Ministerstwo Obrony) patrzy na to inaczej, jest zainteresowany głównie samolotami odrzutowymi, przede wszystkim chce pozyskać jak najwięcej silników odrzutowych, które mają być podstawą do opracowania własnych. Rakiety są im niepotrzebne. Zdesperowany Czertok z pomocą przyjaciół aranżuje spotkanie z generałem Nikołajem Pietrowem, szefem pionu naukowego w Komisariacie, żeby przekonać go do przechwycenia niemieckiej techniki rakietowej, zanim zostanie zniszczona lub rozproszona.

W połowie kwietnia Bibikow informuje Czertoka, że razem z Pietrowem weszli w skład specjalnej 10-osobowej grupy poszukiwawczej, której oficjalnym celem jest pozyskanie techniki lotniczej: awionika, radary itd. Tak naprawdę jednak jadą po rakiety.

Wyruszyli z Moskwy 23 kwietnia 1945.

Mimo opóźnienia uUdało im się zdobyć 8 rakiet V2. Oprócz tego rakiety plot: Rheintochter, EMW Wasserfall. Dokumentację produkcyjną w Pradze, a w Wiedniu systemy naprowadzania V2. W pobliżu zakładów Dora udało się schwytać 200 specjalistów rakietowych. Do końca 1946 w sumie 1200 ludzi.

W 1947 wystrzelili pierwszą rakietę V2 złożoną z niemieckich części. Rok później pierwszą własną kopię nazwaną R-1, od której zaczął się sowiecki program rakiet strategicznych. R-5 Zwycięstwo z 1956 miała już zasięg 1200 km. Zasięg R-7 to już 8 tys. km, a jej pochodne to Wostok, Woschod i Sojuz.

Atak na Berlin

Poprzedni dzień zakończył się na tym, że 1 Front Białoruski wdarł się do Berlina od wschodu aż do Dahlwitz i okrążał go od północy, docierając do mostu w Henningsdorf. Natomiast 1 Front Ukraiński zablokował Poczdam od południa i wschodu i dotarł do Kanału Teltow i bardziej na wschód przekroczył linię autostrady. Miał przy tym wręcz niemożliwie rozciągnięty obszar działania, począwszy od nieszczęsnej 6 Armii, która od ponad dwóch miesięcy nie mogła zdobyć Wrocławia, przez 2 Armię WP, która była właśnie masakrowana przez wojska marszałka Schörnera pod Budziszynem, przez całe Łużyce aż po przedmieścia Berlina.

Główne siły niemieckie to była 9 Armia generała Busego odparta właśnie od Odry, pobita na wzgórzach Seelow i okrążona na południowy-wschód od Berlina oraz cała reszta, którą na ostatnią chwilę udało się zebrać, czyli 12 Armia Wencka rozciągnięta na obszarze od Poczdamu po Lipsk.

Wciąż istniała grupa bojowa Steinera w rejonie Oranienburga i resztki Grupy Armii Środek prowadzone przez Schörnera od południa w stronę Berlina. Bardziej na północ od Berlina walczyły resztki Grupy Armii Wisła generała Heinriciego.

Sztab OKW przeniesiono z Krampnitz do Neuroofen 60 km na północ od Berlina. Była tam jedna z baz Himmlera na wciąż bezpiecznym zapleczu 3 Armii Pancernej.

Do Berlina został wysłany batalion Kriegsmarine "Großadmiral Dönitz" - byli to marynarze świeżo po kursie obsługi radarów i niemający żadnego pojęcia jak wygląda wojna lądowa.

Sytuacja zmieniała się zbyt dynamicznie, by ktokolwiek mógł to kontrolować. Hitler, Jodl i Keilet wciąż roili o przegrupowaniach, kontratakach i rozbiciu sił sowieckich. Ale dowodzący jednostkami frontowymi generałowie Heinrici, Wenck i Buse widzieli już tylko jedyny możliwy kierunek działania: połączenie 9 i 12 Armii, a potem skierowanie ich na Łabę do niewoli amerykańskiej. Nikt nie chciał walczyć o Berlin. To już nie miało sensu.

Obrońcy Berlina również byli tego świadomi. Dezercja osiągnęła rozmiary masowe, grupy żołnierzy ukrywały się, gorączkowo poszukiwano cywilnych ubrań. Reakcja była bezwzględna, każdego nawet tylko podejrzanego o dezercję wieszano bez sądu. Zabijano również ich domniemanych pomocników. Na drogach postawiono posterunki składające się z żandarmerii, SS, policji i partii. Sprawdzały wszystkich. Nie wolno było uciec z Berlina. Ludność cywilna mogła się przemieszczać tylko w obrębie miasta. Doszło do tego, że cywile nie udzielali pomocy rannym żołnierzom Wehrmachtu, nie chcąc ściągnąć na siebie podejrzenia, że pomagają w dezercji.

Komunikacja miejska przestała działać. Ponieważ podejrzewano, że sowieci wykorzystają tunele metra, żeby przedrzeć się do centrum, barykadowano je i wysadzano. Pod ziemią schronili się cywile.

Innym miejscem gdzie można było znaleźć schronienie były potężne, żelbetowe wieże przeciwlotnicze. W Berlinie były trzy takie wieże i w każdej schroniło się tysiące cywilów. Bardzo szybko zamieniły się w piekło wojny, nieustannie ostrzeliwane i zapełnione rannymi i konającymi. Z Friedrichshain Flakturm cywilów wyrzucono w nocy 23 kwietnia.

W nocy LVI Korpus Pancerny przedostał się przez Szprewę i zatrzymał się w Rudow. Dowódca obrony Berlina generał Weindling ustanowił sztab w budynkach sztabu korpusu na Hohenzollerndamm. Z powodu postępów sowieckich już 25 kwietnia musiał przenieść sztab do jego ostatecznej siedziby w Bendlerblock (między Kanałem Landwehry a Tiergartenstrasse).

Radio Hamburg woła:

Hitler jest z wami! Berlińczycy, trzymacie się!

1 Front Białoruski

  • 47 Armia, 9 Gwardyjski Korpus Pancerny 2 Gwardyjskiej Armii Pancernej i 7 Gwardyjski Korpus Kawaleryjski kontynuowały natarcie okrążające Berlin od północy i po przekroczeniu Haweli w Henningsdorf do zmroku dotarły do Nauen, które jest już na zachód od Berlina.
  • 1 Korpus Zmechanizowany (2 Gwardyjska Armia Pancerna) atakował od północy na linii Hermsdorf, Waidmannlust, Wittenau.
  • bezpośrednio na wschód od niego 12 Gwardyjski Korpus Pancerny - Blankenfelde, Lübars, Rosenthal
  • 79 Korpus Strzelecki 3 Armii Uderzeniowej - Niederschönhausen
  • 7 Korpus Strzelecki - Hochenschönhausen
  • 5 Armia Uderzeniowa - Biesdorf i Kaulsdorf
  • 9 Korpus Strzelecki - Karlhorst i elektrownia Rummelsburg
  • 4 Gwardyjski Korpus Strzelecki (8 Armia Gwardyjska) zajął tereny przemysłowe w Oberschöneweide i przygotowywał się do przekroczenia Szprewy w Johannisthal.
  • 29 Gwardyjski Korpus Strzelecki zdobył most na Szprewie w Alderhof oraz Köpenick z mostami przez Szprewę i Dahme
  • 125 Korpus Strzelecki nacierał na Spandau i Gatow gdzie znajowało się lotnisko. Wobec zagrożenia, jakie stanowił ten atak dla poligonu Döberitz (niem. Truppenübungsplatz Döberitz aka Heeresschule Döberitz) wysadzono znajdujące się tam ogromne składy amunicji, nie było już możliwości przewiezienia ich do miasta.
  • 8 Gwardyjska Armia legendarnego obrońcy Stalingradu generała Wasilija Czujkowa oraz 1 Gwardyjska Armia Pancerna atakowały od południowego wschodu, po przekroczeniu Szprewy i Dahme na południe od Kopenick, wzdłuż linii komunikacyjnych zdobyły Johannisthal i nacierały w kierunku centrum miasta na Britz i Neukolln.
  • Od wschodu atakowała Berlin 5 Armia Uderzeniowa na Lichtenberg i Treptow.
  • 3 Armia Uderzeniowa od północnego wschodu na Pankow i Wedding.
  • 5 Gwardyjska Armia i 13 Armia zbliżały się do Łaby, pierwsza z nich w rejonie Torgau, a druga Wittenbergi.

1 Front Ukraiński

3 Gwardyjska Armia Pancerna generała Rybałki przekazała Zossen oddziałom tyłowym i nacierała już na terenie miasta na Kanał Teltow, który był dla nich poważną przeszkodą. Szeroki, z wysokimi betonowymi brzegami. Od północnej strony umocnione magazyny. Co gorsza, Volkssturm został tu wzmocniony elementami 18 i 20 Dywizji Grenadierów Pancernych.

Wsparcie się spóźniało, długo oczekiwali na wsparcie 28 Armii. Dotarli do Mariendorf, 4 km na południe od Tempelhof.

Do wieczora dotarła piechota i artyleria w sile 3 tys. luf. Takiej koncentracji ognia na tak niewielkim, w sumie liczącym 5 km odcinku nie było nawet przy przekraczaniu Nysy Łużyckiej.

4 Gwardyjska Armia Pancerna nacierała na Poczdam.

3 Gwardyjska Armia oraz 4 Gwardyjski Korpus Pancerny zostały przesunięte do rezerwy, jeśli trzeba będzie powstrzymać niemiecki kontratak na Spremberg, który rozdzielił 52 Armię i 2 Armię WP. Sytuacja w Górnych Łużycach stawała się coraz bardziej problematyczna w skali całego frontu.

Linia frontu w Berlinie

Siły niemieckie bez chwili przerwy znajdujące się pod atakiem, wobec miażdżącej przewagi Armii Czerwonej były pozbawione inicjatywy taktycznej i trwale zepchnięte do defensywy.

23 kwietnia berlińska linia frontu biegła Kanałem Teltow i dalej Szprewą, a potem na północ biegiem drogi B 96 aż do zetknięcia się z Schifffahrtskanal (BSK) do Jeziora Tegel i Hawelą na południe.

Tego dnia osobisty rozkaz Stalina (nr 11074) wyznaczył linię rozgraniczającą ten zdumiewający wyścig do flagi, jaki prowadzili konkurujący ze sobą sowieccy marszałkowie: Lubben, Teuplitz, Mittewalde i tu wchodziła do Berlina na Mariendorf i tu lekko skręcała na północ do Dworca Anhalckiego (Berlin Anhalter Bahnhof). Marszałek Koniew patrzył na to rozgraniczenie z desperacją. Flagą, do której się ścigali, był oczywiście budynek Reichstagu leżący dokładnie półtora kilometra na północ od Dworca Anhalckiego, więc chociaż rozgraniczenie nie rozstrzygało definitywnie, kto jest bliżej, sama konfiguracja sił mówiła mu, że decydujące zwycięstwo tej wojny właśnie wymyka mu się z rąk. Żukow nacierał zewsząd, z północy, od wschodu i południowego wschodu, właśnie na tym ostatnim kierunku szło główne uderzenie. Nietrudno było zauważyć, że Czujkow najlepszy człowiek Żukowa specjalnie został umieszczony przy linii rozdzielającej, żeby wojska Koniewa "przypadkiem" nie wdarły się na jego teren, znajdując krótszą drogę do Reichstagu.

Hitler

Ani marszałek Koniew, ani marszałek Żukow nie wiedzieli, że prawdziwy cel znajduje się w połowie drogi z Dworca Anhalckiego do Reichstagu, w sąsiedztwie Kancelarii Rzeszy, gdzie w dziurze w ziemi chroniony przez żelbet i resztkę wiernych sobie ludzi umierał feldfebel Adolf Hitler.

Teraz już tylko umierał, bo podczas wczorajszej odprawy wpadł w furię, kompletnie stracił panowanie nad sobą, a na końcu załamał się i po raz pierwszy przyznał, że wojna jest przegrana. Generał Weidling, który przyszedł złożyć raport, opisuje go tak:

Zobaczyłem nalaną twarz z rozgorączkowanymi oczami. Kiedy usiłował wstać, zauważyłem ku swemu przerażeniu, że trzęsą mu się ręce i nogi. Wreszcie z wielkim trudem udało mu się podnieść. [...] jego lewa noga chodziła jak wahadło zegara tylko szybciej.

Wkrótce Weidling kilka godzin wcześniej zaocznie skazany na śmierć został kolejnym komendantem obrony Berlina. Wyrok został wydany, bo jego 56 Korpus utracił łączność i panowało przekonanie, że zdezerterował, podobno korpus był widziany na zachód od Berlina. Generał Reymann został wcześniej odwołany ku swojemu zaskoczeniu osobiście przez Hitlera, na jego miejsce powołano człowieka, który cały dzień dzwonił do znajomych, opowiadając o tym, jaki zaszczyt go spotkał, ale i jego Hitler odwołał, sam stając na czele garnizonu stolicy. Później i z tego zrezygnował.

Zmiany te obrazują styl dowodzenia Führera, który wprawiał doświadczonych oficerów w zdumienie i wściekłość. Wbrew wszelkim sugestiom kazał bronić każdej pozycji za wszelką cenę, tracąc w systemie twierdz poważną ilość związków bojowych. Jedną z tych twierdz był Wrocław.

Kiedy sztabowcy wskazywali na zagrożenie ze wschodu, krzyczał, że to papierowa armia, komunistyczna propaganda, a za klęski na wschodzie odpowiadają zdrajcy, że ofensywa Armii Czerwonej musi się załamać. Nie załamała się aż do dziś, co mógł przewidzieć każdy, kto wiedział, że 80% strat armii niemieckiej to front wschodni. Na każdych pięciu poległych żołnierzy niemieckich, czterech ginęło na wschodzie. Tymczasem większość armii umieścił na zachodzie, i to każąc bronić się przed linią Renu, zamiast za nią.

Zamiast umocnić front na Odrze wysłał wojsko na Węgry z zadaniem odbicia pól naftowych, natomiast na czele Grupy Armii Wisła postawił kompletnego wojskowego ignoranta, Himmlera.

Kiedy generał Heinrici usiłował stworzyć jakąś obronę przed gigantyczną armią marszałka Żukowa, w ostatniej chwili odebrał mu siedem dywizji pancernych, kierując je na południe, bo według niego tam miała rozstrzygnąć się wojna.

Teraz choć Heinrici stanowczo tego żądał, i to grożąc oddaniem dowództwa, odmawiał zgody na wycofanie 9 Armii, która mogła uszczelnić obronę na przedpolu stolicy. To Hitler podał Berlin na tacy Stalinowi. Miasta nie bronił żaden regularny związek bojowy. Była pośpiesznie sformowana 12 Armia generała Wencka, która ledwo miała dość sił, by się bronić, oraz zebrany z resztek Związek Armijny Steinera (Armeeabteilung Steiner) generała SS Felixa Steinera czyli 6 batalionów piechoty, 5 dywizja pancerna i dywizja spieszonej marynarki. Były też resztki Grupy Armii Wisła. Wszystko to bez wzajemnej łączności i żadnego planu. Oprócz tego luźna sieć punktów oporu tworzonych ad hoc z tego, co było.

Wszędzie tam, gdzie jeszcze sowieci nie dotarli, meldowano generalne rozprzężenie. Żołnierze grupami i pojedynczo kierowali się na tyły, wszyscy twierdzili, że właśnie zostali polecenie dostarczenia czegoś albo udają się do nowego rejonu koncentracji.

Helmuth Weidling

Tak jak wczoraj pisałem w dniach 21-22 kwietnia zaszły nieoczekiwane zmiany na stanowisku komendanta obrony Berlina.

  • od 6 marca komendantem był generał Helmuth Reymann
  • 22 kwietnia obarczony dodatkowymi zadaniami wrócił na kwaterę i następnego dnia udał się do Poczdamu
  • nie informując Reymanna o niczym Hitler w jego miejsce postawił pułkownika Ernsta Kaethera, zaraz potem mianując go na generała (ten sam przypadek co von Ahlfen).
  • generał Ernst Kaether nie zdążył objąć stanowiska, zdołał tylko obdzwonić przyjaciół informując ich o awansie i zamówił nowy mundur; jeszcze tego samego dnia Hitler wycofał tę decyzję i w swoim najlepszym stylu sam wyznaczył siebie osobiście na dowódcę obrony Berlina, mianując swoim zastępcą również promowanego na tę okoliczność generałem Ericha Bärenfängera.
  • tego dnia nieoczekiwanie w bunkrze pojawił się generał Helmuth Weidling, skazany na śmierć za niewykonanie rozkazu, okazało się że rozkaz wykonał, tylko jego jednstka straciła kontakt radiowy; Hitler był głęboko poruszony odwagą Weidlinga, karę mu oczywiście darował
  • 23 kwietnia nagle mianuje generała Weidling komendantem miasta; wczoraj skazany na śmierć, dziś bohater - nieoczekiwany awans

Weidling pozostaje na tym stanowisku do samej kapitulacji.

Miał do dyspozycji z różnych dywizji Wehrmachtu i SS łącznie 45 tys. żołnierzy. Dołączono do nich policję, Hitlerjugend, oraz 40 tys. Volkssturmu. Garnizon ten przedstawiał się gorzej niż wrocławski. Weidling podzielił miasto na osiem sektorów oznaczonych literami od A do H (Adolf Hitler w każdym calu?), na czele każdego postawił pułkownika lub generała, większość z nich nie miała doświadczenia bojowego.

Dowódca obrony Berlina po raz kolejny został wezwany do bunkra Hitlera o godz. 1800, byli tam Krebs i Burgdorf.

Zameldował, że przejął dowodzenie, zapoznał się z terenem i ma pełną kontrolę nad południowym i południowo-wschodnim sektorem obrony - "A" do "E" na łuku Lichtenberg – Karlshorst – Niederschöneweide – Tempelhof – Zehlendorf.

  • "A" Lichtenberg 9 Dywizja Spadochronowa na północy
  • "B" Karlshorst Dywizja Pancerna Müncheberg północny wschód
  • "D" Tempelhof Dywizja Grenadierów Pancernych SS Nordland południowy wschód aż do lotniska Tempelhof
  • "E" Zehlendorf 20 Dywizja Grenadierów Pancernych na zachodzie
  • 18 Dywizja Grenadierów Pancernych na północ od lotniska Tempelhof umieszczona w rezerwie
  • artyleria Korpusu w rejonie Tiergarten
  • dzielnica rządowa LSSAH pod dowództwem SS-Brigadeführera Wilhelma Mohnke

Göring

Po wczorajszym fiasku grupy Steinera nadzieją stały się armie znajdujące się na południe od Berlina. Krebs oznajmił iż 12 Armia Wencka jest już w drodze. Hitler zapytał, czy już doszło do połączenia z 9 Armią. To obrazuje rozszczepienie z rzeczywistością, w której Wenck wprost mówił, że do 25 kwietnia 12 Armia nie będzie zdolna do żadnych manewrów.

Tego dnia spadł na Hitlera kolejny cios: otrzymał depeszę od Hermanna Göringa, w której marszałek Rzeszy proponował podjęcie negocjacji w imieniu Führera, depesza kończyła się słowami:

jeżeli nie otrzymam odpowiedzi do godziny 10 wieczorem dzisiejszego dnia, uznam, że nie ma Pan swobody działania i zacznę działać w najlepiej pojętym interesie naszej ojczyzny i narodu.

Do wysłania tej wiadomości Göringa namówił generał Kollner, który poprzedniego dnia przybył do Berchtesgaden z Berlina i zrelacjonował mu ostatnie wydarzenia, a w szczególności napad wściekłości podczas wczorajszej narady. W samej depeszy nie było nic, co wychodziłoby poza dotychczasowe ustalenia i nie była to próba przejęcia władzy czy marginalizacji Berlina.

Treść tej depeszy została mu podana przez Bormanna z oczywistym komentarzem, ale i bez tego reakcja prawdopodobnie byłaby ta sama. Hitler podarł depeszę i wrzasnął że jeżeli Göring natychmiast nie złoży dymisji, to zostanie rozstrzelany. W radio - które jeszcze działało - ogłoszono iż marszałek Göring ze względu na chorobę serca poprosił o zwolnienie go z licznych obowiązków, a Führer przychylił się do tej prośby.

Göring został aresztowany i prawie do końca wojny znajdował się pod strażą SS.

Reakcję Hitlera i dalszy przebieg wydarzeń znamy z relacji Speera, który tego dnia dotarł do Berlina, by wyznać, że sabotował tzw. Neronbefehl z 19 marca - czego już nie mógł dłużej ukrywać. Spodziewał się poważnej kary, ale Hitler tylko machnął ręką.

Sytuacja w mieście

Radio jeszcze działało, ale 22 kwietnia przestał działać funkcjonujący nieprzerwanie od ponad stu lat telegraf, ostatnia depesza przyszła z Tokio:

życzymy wam wszystkim szczęścia

W ostatniej chwili z lotniska Tempelhof odleciał ostatni samolot z 9 pasażerami, kierując się do Sztokholmu.

Więcej na ten temat w osobnym artykule: Berlin do 1945

Goebbels wysłał straż pożarną na zachód, bo nie chciał, by wozy wpadły w ręce sowietów. Kilka dni później komendant straży generał Walter Golbach, nie wiedząc, kto wydał ten rozkaz, odwołał go i część wozów wróciła do Berlina. Kiedy się dowiedział przerażony świadomością, że odwołał rozkaz Goebbelsa, usiłował popełnić samobójstwo. Jednak SS zdążyło go dopaść i dokonać przepisowej egzekucji.

Policja już dawno w całości była zmilitaryzowana i przestała pełnić funkcje porządkowe. W mieście zapanował chaos. Przerażeni perspektywą oblężenia i śmierci głodowej ludzie zaczęli w biały dzień rabować składy kolejowe i sklepy. Pracy natomiast nie przerwała stacja meteorologiczna w Poczdamie i 11 z siedemnastu browarów.

Berlińczycy przeklinali bombardujące ich samoloty, ale ich nienawiść była skierowana na bezosobową maszynę wojny, w gruncie rzeczy od początku sowieckiej ofensywy w styczniu 1945 mieli nadzieję, na to, że Armia Czerwona zostanie zatrzymana, że utknie, a nagle znad Renu ruszą alianci i że nic ich na tej drodze nie zatrzyma. Wojna była przegrana, to wiedział każdy cywil, nie trzeba było być strategiem, żeby to dostrzec.

Była jednak ogromna różnica między przegraną wobec aliantów zachodnich a koszmarem nadciągającym ze wschodu. Kiedy na początku kwietnia Amerykanie przełamali front i ruszyli na wschód, robiąc kilkadziesiąt kilometrów dziennie, krótko wydawało się to być w zasięgu ręki. Wszyscy słuchali niemieckich komunikatów radia BBC i śledzili posuwanie się jednostek US Army, niemalże jak wyzwolicieli. Bo w wizji berlińczyków tylko Amerykanie mogli ich wyzwolić, ale nie od reżimu Hitlera, nie od wojny, mieli ich uratować przed Armią Czerwoną, przed bestiami z goebbelsowskiej propagandy, która z Nemmersdorf zrobiła symbol żywy w wyobraźni każdego Niemca. I nagle, z zupełnie niezrozumiałych przyczyn Amerykanie stanęli, zatrzymali się na Łabie.

Chwilę później ruszyła bolszewicka nawała i wszystkie nadzieje umarły. Amerykanie nie nadeszli i nie było ani jak, ani dokąd uciekać. Znany nam z przemówienia we Wrocławiu doktor Werner Naumann przyznał:

nasza propaganda na temat, jacy są Rosjanie, czego ludność Berlina może się po nich spodziewać, była tak skuteczna, że wprawiliśmy berlińczyków w przerażenie. [...] posunęliśmy się za daleko, nasza propaganda rykoszetem trafiła w nas.

Jednym z sukcesów tej propagandy stała się popularność rozmów i rozmyślań na temat samobójstwa. Funkcjonariusze partyjni, urzędnicy szczebla ministerialnego, oficerowie z łatwością mogli się zaopatrzyć w truciznę, najbardziej popularną tej wiosny był cyjanek w kapsułkach znany jako KCB. Produkowano go masowo, i już wkrótce wystarczyło pójść do lekarza pod byle pozorem i zapytać się o jakiś środek ostateczny. Ci, którzy nie mieli dostępu do cyjanku, gromadzili barbiturany, trutkę na szczury, albo lekarstwa, które łatwo było przedawkować. Popularne, szczególnie wśród kobiet stały się żyletki ukrywane dyskretnie w przyborach toaletowych. Rozmowy na temat samobójstw stały się powszechną rzeczą, chociaż oczywiście starano się nie mówić o tym przy dzieciach.

Zagra-lin

Warto wspomnieć o czymś co wydarzyło się nie w 1945, ale dwa lata wcześniej, otóż 23 kwietnia 1943 pododdział "Zagra-lin" Organizacji Specjalnych Akcji Bojowych Armii Krajowej dokonał zamachu bombowego na Dworcu Głównym we Wrocławiu. Celem był stojący na peronie pociąg z żołnierzami Wehrmachtu, zginęły 4 osoby, a kilkanaście zostało rannych. Była to jedna z nielicznych operacji wojskowych Armii Krajowej przeprowadzonych za granicą. Zamachów AK na dworcu wrocławskim było więcej, ale nie ma zbyt wielu informacji na ten temat. Następny przeprowadzono 12 maja 1943.

KL Flossenbürg

Dzisiaj Amerykanie dotarli do obozu koncentracyjnego we Flossenbürgu, w Bawarii. Napotkali tam półtora tysiąca ledwo żywych więźniów. Liczba ofiar obozu oceniana jest podobnie jak w Sachsenhausen na 30 tysięcy. 20 kwietnia SS rozpoczęła ewakuację więźniów do Dachau, uformowali Marsz Śmierci składający się z 22 tysięcy ludzi, 7 tysięcy z nich nie dotarło do Dachau.

obóz koncentracyjny KL Flossenbürg

Powszechną praktyką stosowaną przez Amerykanów było przyprowadzanie okolicznej ludności do obozów koncentracyjnych, pokazywanie im ofiar i obozu, a potem zmuszanie do grzebania ofiar. Tak też było w KL Flossenbürg
By unknown US Army Signal Corps photographer - Imperial War Museum - Collection No.: 4700-06, Domena publiczna, Link

2 Armia WP

Na południe zaś od Berlina pomiędzy Dreznem a Zgorzelcem właśnie trwała masakra polskiej 2 Armii. Polacy pod dowództwem generała Świerczewskiego ginęli tysiącami.

Powaga sytuacji z pewnością dotarła już do sztabu Koniewa, który dotąd ograniczał się do wydania ścisłych dyrektyw i przydzielenia oficerów, którzy mieli kontrolować poczynania znanego z niekompetencji generała "Waltera". Koniew, wiedząc że jest to człowiek politycznie ważny dla przyszłych polskich władz, nie chciał psuć mu wizerunku. Świerczewski jednak nie zrozumiał w ogóle, że jego głównym zadaniem jest osłona Koniewa i ruszył na Drezno w zupełnym chaosie z marzeniem, by zdobyć to miasto. Kiedy uderzyły na 2 Armię siły Schörnera, zlekceważył zagrożenie i dopiero kompletne rozbicie jednostek w pobliżu Budziszyna uświadomiło mu, co się dzieje. A może, i to nie. W tym momencie nie miało to już żadnego znaczenia, 2 Armia nie istniała już jako działająca jednolicie formacja.

Jeszcze wczoraj rano 1 Korpus Pancerny nacierał na Drezno i dostał rozkaz cofnięcia się do Budziszyna, dotarł tam wieczorem i był to pierwszy znak poprawy sytuacji, ale zmieniło to dramatycznego położenia. Z 1300 żołnierzy polskiej 16 Brygady Pancernej przeżyło tylko 100, z 65 czołgów ocalały 3.

Pod Dreznem wciąż pozostawała nie wiadomo w jakim celu polska 9 Dywizja Piechoty, a tymczasem artyleria 2 Armii była pozbawiona osłony piechoty.

Samobójstwa hitlerowców

Hitlerowiec się zabija: Generał Georg Scholze zastrzelił się po tym jak jego dywizja została okrążona w Berlin-Wannsee, trzy dni po awansie na generała.

Wrocław

Ksiądz Walter Laßmann opisuje bojowy nastrój twierdzy, bojowy w deklaracjach propagandy, wśród mieszkańców twierdzy coraz bardziej dojmujące staje się pytanie, co po kapitulacji? Co się stanie? Co nas czeka?

Niebo jest dzisiaj zachmurzone z czego cieszymy się, gdyż w takich warunkach zawsze bardzo słabnie aktywność nieprzyjacielskiego lotnictwa. Wieczorem odwiedza nas porucznik Ehrenberg, który uświadamia nam powagę naszego położenia. Jeżeli twierdza zostanie w najbliższych dniach poddana, musimy po potwornościach bombardowań i pożarów być przygotowani na nowe niebezpieczeństwa - na wkroczenie zwycięskich czerwonoarmistów. Jak mogą nas potraktować? Jaki los czeka nasze kobiety i córki. Myśl o tym co może się zdarzyć, budzi nasze obawy i troski. Bitwa o Berlin jest w pełnym toku. "Gazeta Frontowa" ukazująca się codziennie w twierdzy wciąż jeszcze brzmi w propagandowe tuby o wytrwaniu, przetrwaniu i o naszym zaciętym zdecydowaniu w walce z bolszewicką nawałą. I tak np. we wczorajszym wydaniu niedzielnym z 22 kwietnia czytamy: "Dopiero teraz nie wolno się poddawać, a przeciwnie należy dusić wroga tak długo, aż ostatecznie pojmie beznadziejność swoich szalonych kroków przeciwko narodowi niemieckiemu".

Hugo Hartung zachwyca się Karłowicami a na świat wolny od wojny patrzy jak na jakąś odległą planetę:

Kwietny przepych Karłowic zapiera dech w piersiach. Na froncie nadal spokój. Mogę pokusić się nawet o wizytę na najwyższym piętrze seminarium, gdzie zastaję wielką bibliotekę teologiczną z pięknymi starymi foliałami i księgami w skórzanych oprawach. Rozciąga się stąd również niezrównany widok na pokryte soczystą zielenią pola aż po łagodne pagórki Wzgórz Trzebnickich. Trudno uwierzyć, że leżą one na "wrogich" terenach. A jeszcze trudniej, że wojna się tam skończyła.


Powrót do strony głównej Bloga